28 Paź 2017, Sob 17:10, PID: 714648
Kiedyś miałem dobre relacje z matką i babcią ze strony matki, najwięcej czasu spędzałem z matką. Rozmawiałem z nimi o wszystkim, o czym chciałem. Z ojcem rozmawiałem mniej niż z matką i babcią i nie o problemach. Moje zaufanie do matki i babci było duże, do ojca średnie. Mój lęk przed ojcem ogólnie był umiarkowany, przed matką lekki, babci się nie bałem i w efekcie podczas pobytów u niej robiłem czasem złe rzeczy. Za szefa domu uważałem ojca. Lubiłem babcię i rodziców. Najbardziej lubiłem babcię i pobyty u niej, na drugim miejscu lubiłem matkę, na trzecim ojca. Negatywne zachowania ojca wobec matki uważałem za sprawę nieistotną. Z pozostałymi członkami rodziny generalnie nie rozmawiałem, podczas spotkań rodzinnych zazwyczaj po prostu siedziałem, czasem grałem w coś z kuzynami, ale rzadko. Nie lubiłem tych spotkań, krępowały mnie. Nie lubiłem też zachowania ojca podczas powrotu ze spotkań. Gdy miałem 10 lat, spotkania się skończyły. Gdy miałem 14 lat, zaczęły psuć się relacje z babcią, po prostu zacząłem się jej krępować. Gdy miałem 20 lat, doszło do zdarzeń, które zmieniły mój stosunek do rodziców raz na zawsze, mój pogląd, że miałem/mam normalnych rodziców "runął wybuchowo". Ojca zacząłem mocno nie lubić, a po pewnym czasie nienawidzić się go brzydzić, przestałem z nim niemal w ogóle rozmawiać. Matki zacząłem nie lubić i mniej z nią rozmawiać. Mój lęk przed ojcem urósł do poziomu silnego, a przed matką do umiarkowanego. Byle co zaczęło mnie wkurzać u rodziców (ale nie okazywałem tego). Kilka lat później uświadomiłem sobie, jak wpłynęli na mnie rodzice i zacząłem czuć do nich jeszcze większą wrogość. Ani razu w życiu nie pokłóciłem się z rodzicami.