04 Gru 2017, Pon 18:27, PID: 719493
Wydaje mi się, że bardziej tęsknię za samą ideą "posiadania" takiego kogoś bliskiego. Jedyna osoba jaka mi przychodzi na myśl to mój pierwszy chłopak, przy którym czułam, że wreszcie znalazłam kogoś z bardzo podobnym światopoglądem, ale niestety nie potrafiłam dać mu się lepiej poznać, więc ta znajomość umarła.
Czasem też wspominam jedną przyjaciółkę - która właściwie była moją jedyną przyjaciółką - z czasów dzieciństwa z którą przyjaźniłam się około 6 lat, później jak poszła do gimnazjum to nasz kontakt się zerwał, ona znalazła innych znajomych a mi od tamtej pory nie udało mi się z nikim wejść na taki poziom znajomości jaki miałam z nią. Może to przez to, że znałyśmy się od małego, gdy nie miałam jeszcze lęków społecznych, byłam tylko nieśmiała. Żeby było zabawniej, ten koniec przyjaźni zbiegł się z najgorszym okresem mojego życia - z czasem gimnazjum, w którym pobyt "uaktywnił" moją fobię.
Brakuje mi może niekoniecznie tej przyjaciółki, ale bardziej tego, co było między nami. Brakuje mi takiej bliskości i tak naturalnej relacji z drugim człowiekiem, gdzie żadne fobiczne myśli nie wchodzą w drogę, gdzie nie ma skrępowania, niepewności, myślenia o tym jak cię oceni druga osoba.
A żeby tęsknić za konkretną osobą, to chyba tak nie potrafię. Mogę przez chwilę mieć jakąś miłą myśl, wspomnienie na temat jakiejś osoby z mojego życia, ale do wielu z tych osób czuję żal, że nasze drogi się rozeszły. Trochę się pozłoszczę na tę osobę, a później myślę, że może jednak to ze mną jest coś nie tak i wtedy nie mam już siły wspominać tych dobrych chwil.
Czasem też wspominam jedną przyjaciółkę - która właściwie była moją jedyną przyjaciółką - z czasów dzieciństwa z którą przyjaźniłam się około 6 lat, później jak poszła do gimnazjum to nasz kontakt się zerwał, ona znalazła innych znajomych a mi od tamtej pory nie udało mi się z nikim wejść na taki poziom znajomości jaki miałam z nią. Może to przez to, że znałyśmy się od małego, gdy nie miałam jeszcze lęków społecznych, byłam tylko nieśmiała. Żeby było zabawniej, ten koniec przyjaźni zbiegł się z najgorszym okresem mojego życia - z czasem gimnazjum, w którym pobyt "uaktywnił" moją fobię.
Brakuje mi może niekoniecznie tej przyjaciółki, ale bardziej tego, co było między nami. Brakuje mi takiej bliskości i tak naturalnej relacji z drugim człowiekiem, gdzie żadne fobiczne myśli nie wchodzą w drogę, gdzie nie ma skrępowania, niepewności, myślenia o tym jak cię oceni druga osoba.
A żeby tęsknić za konkretną osobą, to chyba tak nie potrafię. Mogę przez chwilę mieć jakąś miłą myśl, wspomnienie na temat jakiejś osoby z mojego życia, ale do wielu z tych osób czuję żal, że nasze drogi się rozeszły. Trochę się pozłoszczę na tę osobę, a później myślę, że może jednak to ze mną jest coś nie tak i wtedy nie mam już siły wspominać tych dobrych chwil.