06 Gru 2017, Śro 21:08, PID: 719730
Też tak mam, jak wspomniała Youthless. Płakanie na filmach to u mnie taka norma, że jak znam film, i wiem co się wydarzy, a w pokoju jest druga osoba, to albo zmieniam kanał, albo wychodzę zrobić herbatę czy do łazienki. Straszne. Książki to też wyciskacz. Przy muzyce to już zależy o czym myślę. Ogólnie nie jest to powód do dumy, przynajmniej u mnie. Za bardzo wczuwam się w odczucia innych ludzi czy los zwierząt. W domu mi zawsze wytykano płaczliwość, toteż nauczyłam się i uczę nadal nie okazywać emocji przy innych ludziach, i kiedy ktoś mi coś zrobi, czy zrobił np. w szkole, to zaciskałam zęby, dopóki nie leżałam już w łóżku i tam mogłam się wyryczeć do woli. Takie wzruszanie z byle powodu jest strasznie słabe.