08 Gru 2017, Pią 22:22, PID: 719931
Kiedy byłam dzieckiem, a w odwiedziny przychodzili krewni, stałam tylko jak słup i w ogóle nie odwzajemniałam uścisku, a pocałowany policzek od razu wycierałam rękawem lub szłam się umyć. Zdarzało mi się też wyrywać z przytulania, zanim nauczyłam się, że tak nie wypada. Z takim powitaniem lub pożegnaniem w przypadku rówieśników spotkałam się dopiero w liceum, gdzie prawie wszyscy dawali przytulasa i cmoka obok policzka. Tutaj starałam się to już jakoś odwzajemniać, ale wychodziło bardzo niezręcznie i czułam się jak robot. Tak naprawdę jednak chciałabym umieć się przytulać i mieć taką osobę, która szczerze cieszyłaby się na mój widok - nie umiem tego robić, ale przytulanie kojarzy mi się bardzo pozytywnie. Nawet z rodzicami nie witam się w taki sposób po kilkudniowej wycieczce, w zasadzie nigdy żadnego zwrotu powitalnego wobec nich nie używam, bo nie wiem co powiedzieć...
Myślę teraz często o różnych aspektach mojego zachowania i zauważyłam na przykład, że nie potrafię dobrze ściskać dłoni - na powitanie lub "znak pokoju" ściskam za mocno, z kolei składając komuś życzenia majtam w dół i w górę jakbym strzepywała termometr. Dopóki ktoś mi na to nie zwrócił uwagi, nawet nie przyszło mi do głowy, że w stresie mocno przesadzam. Jakie to deprymujące, że muszę uczyć się niektórych gestów czy czynności jak dziecko, a nawet i nie, bo nie robię tego automatycznie, tylko cały czas wszystko analizuję. Taka kaleka społeczna -
Myślę teraz często o różnych aspektach mojego zachowania i zauważyłam na przykład, że nie potrafię dobrze ściskać dłoni - na powitanie lub "znak pokoju" ściskam za mocno, z kolei składając komuś życzenia majtam w dół i w górę jakbym strzepywała termometr. Dopóki ktoś mi na to nie zwrócił uwagi, nawet nie przyszło mi do głowy, że w stresie mocno przesadzam. Jakie to deprymujące, że muszę uczyć się niektórych gestów czy czynności jak dziecko, a nawet i nie, bo nie robię tego automatycznie, tylko cały czas wszystko analizuję. Taka kaleka społeczna -