16 Cze 2018, Sob 17:40, PID: 750746
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16 Cze 2018, Sob 17:50 przez Karu Cyborg.)
Mam w sumie jedną koleżankę, z którą zawsze spędzałam czas na przerwach. Akceptowała to, że jestem małomówna, wręcz milcząca przy innych (to właśnie z nią umiałam w miarę normalnie rozmawiać). Niestety, wczoraj się dowiedziałam, że nie przeszła do kolejnej klasy.
Ogólnie to w moim słowniku nie ma pojęcia "przyjaciel" - osoba, której możesz zaufać, przy której czujesz się swobodnie. Takie coś wydaje mi się czymś niemożliwym, nawet z własną mamą nie umiem normalnie pogadać.
W swoim życiu miałam w sumie dwie "przyjaciółki" za czasów podstawówki, jednak były one na tyle toksyczne, że nie nazwałabym tego jednak przyjaźnią (obie dziewczynki regularnie mnie okradały, a jedna z nich otwarcie mówiła, że trzyma się ze mną z litości... well, dzieciaki bywają okrutne)
Ogólnie to w moim słowniku nie ma pojęcia "przyjaciel" - osoba, której możesz zaufać, przy której czujesz się swobodnie. Takie coś wydaje mi się czymś niemożliwym, nawet z własną mamą nie umiem normalnie pogadać.
W swoim życiu miałam w sumie dwie "przyjaciółki" za czasów podstawówki, jednak były one na tyle toksyczne, że nie nazwałabym tego jednak przyjaźnią (obie dziewczynki regularnie mnie okradały, a jedna z nich otwarcie mówiła, że trzyma się ze mną z litości... well, dzieciaki bywają okrutne)