27 Cze 2018, Śro 22:07, PID: 752815
To i ja się wypowiem i wyleję swoje żale, bo tylko tutaj są osoby, które są w stanie mnie zrozumieć.
Właśnie skończyłam studia. Studia, z którymi totalnie nie wiążę przyszłości i tak naprawdę nigdy nie byłam specjalnie zainteresowana tym kierunkiem. Mam poczucie zmarnowanego czasu i czuję, że popełniłam błąd. No ale nic, wyższe wykształcenie jest. I w tym momencie pojawia się problem nawiązujący do tytułu tego wątku. Boję się iść do pracy. Nigdy nie pracowałam tak na poważnie, miałam jedynie praktyki studenckie, na których niewiele się nauczyłam. W pracy najbardziej przeraża mnie wizja wykonywania telefonów przy obcych ludziach (nie jestem w stanie zadzwonić nawet przy bliskich mi osobach). Boję się też odpowiedzialności, poznawania nowych osób, bycia ocenianą; tego, że powtórzy się koszmar ze szkolnych lat (wyśmiewanie, obgadywanie itd). Dodam do tego okropne ataki paniki, jakie mnie ogarniają przed rozpoczęciem czegoś nowego. Kilka razy próbowałam podjąć się wakacyjnych prac dorywczych, ale zawsze się przez to wycofywałam, a później było mi wstyd przed samą sobą, że znowu nie podołałam...
Siedzę w domu dopiero drugi tydzień, a już jest mi z tym cholernie źle. Chciałabym coś robić, czuć się potrzebna, mieć jakieś zajęcie, no i przede wszystkim pieniądze (bo fakt, iż mam 24 lata i wciąż muszę o nie prosić rodziców również nie podnosi mojej samooceny).
Nie wiem co mam robić, przeglądam oferty pracy i nie potrafię się przełamać, żeby chociaż wysłać CV. Od razu zakładam, że nie dam rady i tworzę w głowie najczarniejsze scenariusze, co może mnie spotkać na danym stanowisku. No i odrzucam wszystkie oferty, w których jest mowa o jakimkolwiek kontakcie z klientem (a już nie daj boże telefonicznym ). A nie oszukujmy się - niewiele jest prac, w których nie ma kontaktu z ludźmi (nie licząc współpracowników).
Wiem, że najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu przełamanie się i rozpoczęcie pracy. Przecież nie mogę być całe życie na utrzymaniu rodziców. Tym bardziej, że już teraz nie jest mi z tym komfortowo. No ale jak wszyscy tutaj wiemy, nie jest łatwo się tak po prostu przemóc. Ech.
Dodam jeszcze, że od ponad roku chodzę na terapię i owszem, jest mały progres, jednak nie na tyle duży, żeby moje lęki dotyczące pracy ustąpiły i pozwoliły mi ją podjąć.
Jeśli ktoś to przeczytał w całości to szacun
Właśnie skończyłam studia. Studia, z którymi totalnie nie wiążę przyszłości i tak naprawdę nigdy nie byłam specjalnie zainteresowana tym kierunkiem. Mam poczucie zmarnowanego czasu i czuję, że popełniłam błąd. No ale nic, wyższe wykształcenie jest. I w tym momencie pojawia się problem nawiązujący do tytułu tego wątku. Boję się iść do pracy. Nigdy nie pracowałam tak na poważnie, miałam jedynie praktyki studenckie, na których niewiele się nauczyłam. W pracy najbardziej przeraża mnie wizja wykonywania telefonów przy obcych ludziach (nie jestem w stanie zadzwonić nawet przy bliskich mi osobach). Boję się też odpowiedzialności, poznawania nowych osób, bycia ocenianą; tego, że powtórzy się koszmar ze szkolnych lat (wyśmiewanie, obgadywanie itd). Dodam do tego okropne ataki paniki, jakie mnie ogarniają przed rozpoczęciem czegoś nowego. Kilka razy próbowałam podjąć się wakacyjnych prac dorywczych, ale zawsze się przez to wycofywałam, a później było mi wstyd przed samą sobą, że znowu nie podołałam...
Siedzę w domu dopiero drugi tydzień, a już jest mi z tym cholernie źle. Chciałabym coś robić, czuć się potrzebna, mieć jakieś zajęcie, no i przede wszystkim pieniądze (bo fakt, iż mam 24 lata i wciąż muszę o nie prosić rodziców również nie podnosi mojej samooceny).
Nie wiem co mam robić, przeglądam oferty pracy i nie potrafię się przełamać, żeby chociaż wysłać CV. Od razu zakładam, że nie dam rady i tworzę w głowie najczarniejsze scenariusze, co może mnie spotkać na danym stanowisku. No i odrzucam wszystkie oferty, w których jest mowa o jakimkolwiek kontakcie z klientem (a już nie daj boże telefonicznym ). A nie oszukujmy się - niewiele jest prac, w których nie ma kontaktu z ludźmi (nie licząc współpracowników).
Wiem, że najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu przełamanie się i rozpoczęcie pracy. Przecież nie mogę być całe życie na utrzymaniu rodziców. Tym bardziej, że już teraz nie jest mi z tym komfortowo. No ale jak wszyscy tutaj wiemy, nie jest łatwo się tak po prostu przemóc. Ech.
Dodam jeszcze, że od ponad roku chodzę na terapię i owszem, jest mały progres, jednak nie na tyle duży, żeby moje lęki dotyczące pracy ustąpiły i pozwoliły mi ją podjąć.
Jeśli ktoś to przeczytał w całości to szacun