06 Lip 2018, Pią 12:02, PID: 753944
Witam. Nie wiem czy mnie ktos jeszcze pamieta, kiedys sie tu troche udzielalem i jezdzilem czesto na fobiczne spotkania. Postanowilem wrocic i napisac co sie u mnie zmienilo przez ostatni rok, a mysle, ze zmienilo sie sporo. Hmm od czego by tu zaczac... Wlasne te pol roku temu kiedy zakladalem tutaj konto bylem wedlug mnie troche inna osoba. Bardzo cichy, wycofany i bojacy sie wszystkiego i szukajacy jakiejkolwiek akceptacji u innych to byl idealny opis mnie. Dzisiaj to wyglada troszke inaczej, ale od poczatku. Wczesniej mialem w glowie ciagle zle mysli o sobie, planow na przyszlosc zadnych, abmicji tez, brak checi w ogole do zycia itp, wiadomo o co chodzi. Nie mialem pojecia co mam ze soba zrobic. Pozniej szukalem w internecie podobnych przypadkow do mojego, czytalem mase wypowiedzi z roznych for i miedzy innymi tak trafilem na to forum, pocieszal mnie jedynie fakt, ze sa osoby w gorszej sytuacji niz moja i na dodatek o wiele starsi. Wylalem z siebie w tym temacie co mnie trapilo, ale jednoczesnie mialem troche motywacji, zeby cos zaczac ze soba robic. Staralem sie stopniowo wychodzic do ludzi, na sile w sumie nawet to robilem, aby tylko miec kontakt i coraz bardziej sie otwierac. Zapisalem sie tez do schroniska, poznalem sporo ciekawych i wartosciowych osob, ale caly czas pozostawalem "duchem" dla innych, nikt mnie wiecznie nie zauwazal. Moj cel pozostawal niezmieniony, ale szukalem tez milosci... Jakos to szlo. Duzej roznicy w funkcjonowaniu nie odczuwalem, ale cos tam zawsze bylo lepiej. Pozniej nawiazalem blizszy kontakt z kilkoma osobami z forum i czulem sie dobrze, ze mam do kogo napisac, z kim pogadac, do kogo sie pozalic. Ale na dluzsza mete dojezdzanie ponad 50 kilometrow za kazdym razem bylo troche problematycznie. Poznalem wtedy tez osobe, dzieki ktorej chyba nie zmienilbym sie, mowie o @soulmates , kto zna to zna Dzieki niej zapisalem sie na psychoterapie, pomagala mi, wspierala mnie, dzieki czemu bardzo duzo Jej zawdzieczam. Szczerze mowiac watpilem w dzialanie tej terapii, ale jakos sie przelamalem i poszedlem. Na pierwsza wizyte bylem taki zestresowany, ze wydrukowalem sobie na kartce to co chcialbym powiedziec i dalem pani terapeutce do przeczytania, czulem sie jak totalny idiota. Na szczescie wiedziala chyba jak do mnie podejsc i ona glownie mowila na poczatku. (chodze do Pani Moniki Kroll z Warszawy, moze ktos zna? ) Dzisiaj dla mnie to az nei do pomyslenia, ze tak sie stresowalem, a pozniej zaczalem chodzic w miare systematycznie. Pomogalo to w jakims stopniu, ale najwazniejsze chyba bylo poczucie, ze ktos chce ze mna rozmaiwac i mnie sluchac. Do schroniska przestalem juz chodzic, a po jakichs dwoch miesiacach mialem kryzys. Wpadlem w narkotyki, ale bardziej z ciekawosci dzialania. PRzejechalem sie na nich mocno, przez moja nerwice w polaczeniu z narkotykami, za pierwszym razem myslalem, ze mam zawal i za chwile umre... ogolnie nic przyjemnego jak to inni mi wmawiali. Nie uzaleznilem sie ani nic, po prostu sprobowalem, choc czasami nachodzi mnie, zeby sprobowac jeszcze raz. Pozniej nastapil mini przelom w moim zyciu. Mianowicie dostalem w pracy propozycje awansu. Z przejscia ze zwyklego magazyniera do biura. Bylem w szoku szczerze mowiac, nawet moj przelozony mnie zachecal, zebym poszedl na rozmowe kwalifikacyjna i sprobowal. Zrobilem to, poszedlem na rozmowe, nastepnie kilka dni pozniej dostalem odpowiedz, ze zostalem przyjety wlasnie ja sposrod duzej liczby kandydatow... nie moglem w to uwierzyc. Czulem sie wtedy swietnie, ze jednak mam na cos szanse, ze ktos mnie docenil, ze jestem cos wart. Ta informacja mozna powiedziec, ze dodala mi skrzydel. Nauczyc sie biurowej pracy od zera bylo bardzo ciezko, ale jakos dalem rade. I tak mi zlecialo juz pol roku odkad tam pracuje. Tak bardzo spodobala mi sie ta praca, ze chce teraz isc na studia, rozwijac sie w tym kierunku i awansowac jeszcze wyzej, ale najpierw musze zdac ta mature z matematyki... W miedzyczasie przez przypadek udalo mi sie znalezc tez przyjaciol. Kontakt na szczescie sie nie urwal po kilku spotkaniach i widujemy sie do dzisiaj. Ale z kolei mam teraz problem z piciem alkoholu, na spotkaniach to zawsze ja upijam sie najbardziej, chce pokazac,ze moge duzo wypic, sam nei rozumiem dlaczego, w domu tez pije prawie codziennie. W duzym stopniu wplynal na mnie ten awans, ta zmiana osob z ktorymi pracuje, zmiana srodowiska i terapia. Przez te wszystkie doswiadczenia, w mojej ocenie i nie tylko zmienilem sie w duzym stopniu. Juz nie boje sie rozmawiac, nawet lubie mowic, potrafie patrzec w oczy przy rozmowie, potrafie nie przejmowac sie opinia innych, robie to co chce. Ale z kolei wyszla ze mnie totalna nieodpowiedzialosc w wiekszosci kwestii zyciowych, wedlug pani terapeutki jestem mentalnie dzieckiem. Udalo mi sie tez znalezc dziewczyne i od okolo miesiaca jestesmy razem. ALe tutaj jest kolejny wielki problem. Nie potrafie sie odnalezc w zwiazku, nie potrafie byc w dobrych relacjach z kobietami, z tego wzgledu, ze chyba brakuje mi nadal pewnosci siebie. Boje sie byc bezposredni, mam ogromny lek kiedy jestem z nia blisko, serce malo mi sie wyskoczy, mimo, ze nie czuje abym sie bardzo stresowal, w sumie sam nie wiem czego chce i nie mam takiego przychicznego poczucia, ze jestem w zwiazku. Chce byc na sile idealny, ale wiem, ze to nie tedy droga, bo zwyczajne jestem wtedy nudny. Dodatkowo wyszly tez problemu seksualne, ktore leza w mojej psychice. Czuje, ze ten zwiazek sie niedlugo rozpadnie, ale trudno. Wyciagne z niego to co dla mnie jest teraz wazne czyli doswiadczenie, ktore powinienem zbudowac juz kilka ladnych lat temu. W sumie nie dziwie sie, ze taki a nie inny mam kontat z kobietami, skoro z domu nie wynioslem absolutnie zadnego wzorca, mezczyna nigdy nie istnial w mojej rodzinie. Z gier wyszedlem calkowiecie, z czego bardzi sie ciesze, ale i tak siedze dlugo bez sensu w internecie, komputer nadal jest problemem. Chcialbym poswiecic ten czas na rozwoj, albo cos bardziej wartosciowego, ale ciagle nie moge sie oderwac. To podsumowujac w moim zyciu nastapilo duzo zmian, ale teraz tez dostrzegam, ze jest jeszcze OGROM pracy przede mna, zebym mogl normalnie fukncjonowac. Ale wiem jedno, ze dzisiaj na pewno nie nazwalbym sie beznajdziejnym przypadkiem, albo moze i nazwalbym sie ale z o wiele mniejszym przekonaniem niz kiedys.