15 Lip 2020, Śro 21:57, PID: 824652
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16 Lip 2020, Czw 18:34 przez NewAspie.
Powód edycji: literówka
)
Dawno mnie tutaj nie było i nawet miło popatrzeć, że grono "normalnych" ludzi się powiększyło
W ostatnim czasie doświadczyłem jednak na własnej skórze, że bycie osobą w spektrum jednak bardzo mocno utrudnia funkcjonowanie w relacji. Myślałem, że sobie poradzę. Myślałem, że nie skrzywdzę tak bardzo tej drugiej osoby. Myślałem, że w końcu będzie to nieco przyjemniej wyglądało.
Myliłem się.
Po raz kolejny widzę, że nie nadaję się do relacji, widzę, że brakuje mi uczuć, że ranię ludzi, odrzucam ich od siebie, krzywdę i wyniszczam, chociaż za cholerę nie mam takich intencji. Ogólnie miałem wrażenie, że im bardziej chciałem wszystko polepszyć i naprawić, tym bardziej wszystko zaprzepaszczałem i nieodwracalnie psułem. Zdecydowanie zbyt wiele razy doświadczałem dokładnie tego samego. To ciąży nade mną jak jakieś fatum normalnie. Jak już w końcu byłem w stanie pokazać moją prawdziwą naturę, mój świat i moje szczere, wewnętrzne ja, to okazywało się, że krzywdzę tym samym drugą osobę, odrzucam ją od siebie i jest to odbierane jako kompletny brak troski. Ja nie potrafię inaczej. Nie mogę przecież przez cały czas udawać kogoś kim tak naprawdę nie jestem i nigdy nie będę. Moje uczucia są udawane. Staram się jakoś dopasować pod normalnego człowieka, ale nie zawsze mi to wychodzi. Brak empatii jest chyba najważniejszy z nich wszystkich. Logiką nie jesteśmy w stanie rozwiązać problemów z emocjami i uczuciami.
Przez ten czas dowiedziałem się wielu rzeczy:
Jestem nienormalną osobą - to aż za bardzo widać na tle społeczeństwa w którym żyję i w którym się obracam.
Nie pasuję do nikogo - nawet jeżeli pierwsze wrażenie jest ok, a wiadomo że człowiek z początku nosi maski i udaje lepszą wersję siebie, to koniec końców wynika przykra prawda, do której muszę się przyznać.
Nikogo sobie nie znajdę - to już jest fakt, bo już nawet nie zamierzam. Zdecydowanie zbyt wielu ludzi już skrzywdziłem na swojej drodze i czuję się podle z myślą jak zostanę zapamiętany.
Zespół Aspergera to nie przelewki - pierwotnie tego jakoś nie zakładałem i nie zauważałem, chociaż sygnały były dosyć wyraźne, a ja starałem się za wszelką cenę je negować.
W relacjach międzyludzkich chyba nie ma gorszego "pomocnika" i "doradcy" jak właśnie spektrum autyzmu.
Nie bez powodów najlepiej właśnie dogadywałem się z komputerami. Komputery nie mają uczuć, więc rozumiemy się na warstwie czysto logicznej.
Ogólnie współczuję teraz sobie i wszystkim innym osobom, które doświadczają tego na co dzień.
Widzę, że byłem zdecydowanie zbyt naiwny, że po raz kolejny dałem sobie szansę, chociaż widziałem, że sama diagnoza nie rozwiąże mi problemów w relacjach. Doprowadziłem tylko do wielkiej krzywdy, a mogłem nic nie robić i uchroniłbym tę biedą osobę od cierpienia...
Pozdrawiam Wszystkich!
Powinienem się znów nieco częściej pokazywać, jak będę miał coś ważniejszego do przekazania.
W ostatnim czasie doświadczyłem jednak na własnej skórze, że bycie osobą w spektrum jednak bardzo mocno utrudnia funkcjonowanie w relacji. Myślałem, że sobie poradzę. Myślałem, że nie skrzywdzę tak bardzo tej drugiej osoby. Myślałem, że w końcu będzie to nieco przyjemniej wyglądało.
Myliłem się.
Po raz kolejny widzę, że nie nadaję się do relacji, widzę, że brakuje mi uczuć, że ranię ludzi, odrzucam ich od siebie, krzywdę i wyniszczam, chociaż za cholerę nie mam takich intencji. Ogólnie miałem wrażenie, że im bardziej chciałem wszystko polepszyć i naprawić, tym bardziej wszystko zaprzepaszczałem i nieodwracalnie psułem. Zdecydowanie zbyt wiele razy doświadczałem dokładnie tego samego. To ciąży nade mną jak jakieś fatum normalnie. Jak już w końcu byłem w stanie pokazać moją prawdziwą naturę, mój świat i moje szczere, wewnętrzne ja, to okazywało się, że krzywdzę tym samym drugą osobę, odrzucam ją od siebie i jest to odbierane jako kompletny brak troski. Ja nie potrafię inaczej. Nie mogę przecież przez cały czas udawać kogoś kim tak naprawdę nie jestem i nigdy nie będę. Moje uczucia są udawane. Staram się jakoś dopasować pod normalnego człowieka, ale nie zawsze mi to wychodzi. Brak empatii jest chyba najważniejszy z nich wszystkich. Logiką nie jesteśmy w stanie rozwiązać problemów z emocjami i uczuciami.
Przez ten czas dowiedziałem się wielu rzeczy:
Jestem nienormalną osobą - to aż za bardzo widać na tle społeczeństwa w którym żyję i w którym się obracam.
Nie pasuję do nikogo - nawet jeżeli pierwsze wrażenie jest ok, a wiadomo że człowiek z początku nosi maski i udaje lepszą wersję siebie, to koniec końców wynika przykra prawda, do której muszę się przyznać.
Nikogo sobie nie znajdę - to już jest fakt, bo już nawet nie zamierzam. Zdecydowanie zbyt wielu ludzi już skrzywdziłem na swojej drodze i czuję się podle z myślą jak zostanę zapamiętany.
Zespół Aspergera to nie przelewki - pierwotnie tego jakoś nie zakładałem i nie zauważałem, chociaż sygnały były dosyć wyraźne, a ja starałem się za wszelką cenę je negować.
W relacjach międzyludzkich chyba nie ma gorszego "pomocnika" i "doradcy" jak właśnie spektrum autyzmu.
Nie bez powodów najlepiej właśnie dogadywałem się z komputerami. Komputery nie mają uczuć, więc rozumiemy się na warstwie czysto logicznej.
Ogólnie współczuję teraz sobie i wszystkim innym osobom, które doświadczają tego na co dzień.
Widzę, że byłem zdecydowanie zbyt naiwny, że po raz kolejny dałem sobie szansę, chociaż widziałem, że sama diagnoza nie rozwiąże mi problemów w relacjach. Doprowadziłem tylko do wielkiej krzywdy, a mogłem nic nie robić i uchroniłbym tę biedą osobę od cierpienia...
Pozdrawiam Wszystkich!
Powinienem się znów nieco częściej pokazywać, jak będę miał coś ważniejszego do przekazania.