27 Wrz 2020, Nie 16:50, PID: 829055
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Wrz 2020, Nie 16:56 przez karmazynowy książę.)
1 października zaczynam nową pracę i z każdym kolejnym dniem mniej coraz mniej cieszę się z decyzji o odejściu z aktualnej pracy, a coraz bardziej stresuję się nową.
Decyzja o rzuceniu aktualnej roboty była jedną z najlepszych w moim życiu. Już miałem dosyć stresu, braku organizacji, chaosu, braku poczucia sensu tego co robię, braku jakiegoś sensownego planu rozwoju dla naszego działu. Mam wrażenie, że tutaj premiowane były takie cechy jak duża zaradność, towarzyskość, tworzenie sieci kontaktów, na+ pomysłami, na+ do przodu jak czołg. To nie dla mnie, początkowo próbowałem, ale szybko miałem tego dosyć. Wolałbym jakąś w miarę spokojną robotę w niewielkim teamie osób, z którymi mogę się dobrze dogadać, bez wyłącznego wpływu i odpowiedzialności za produkt finalny. Raczej robienie, niż kreowanie. Raczej uczenie się od bardziej doświadczonych osób, niż samotne wymyślanie nowych rozwiązań na podstawie -wie-czego, bez odpowiednich kompetencji.
Z rozmów kwalifikacyjnych do nowej roboty wynika, że powinno być ok, mniej więcej tak jak chcę. Niewielki zespół, konretny projekt, nowe featursy na bazie zapotrzebowania użytkowników (a nie wymyślania jakiegoś , które być może będzie komuś potrzebne). Konkretne cele, ogarnięty management. W teorii wszystko pięknie.
Zastanawiam się jednak, czy sobie tam poradzę, szczególnie na początku. Będzie trochę różnic w używanych technologiach, więc będę musiał się przestawić i część rzeczy ogarniać całkiem od zera. Całe szczęście nie ściemniałem na rozmowach, więc w sumie wiedzą co brali.
Dodatkowo, obczajałem sobie mój team na Linkedinie i wygląda na to, że jest to banda jakichś młodych korpo-geniuszy, każdy ma wpisane jakieś wygrane korpo-konkursy na studiach, oczywiście także działalność w kołach naukowych, czy doświadczenia ambasadorskie. Tacy ludzie sukcesu żywcem wyjęci z seriali TVN. Na pierwszy rzut oka średnio tam pasuję, a trudno będzie udawać kogoś kim się nie jest dłużej niż miesiąc. Się zobaczy.
Decyzja o rzuceniu aktualnej roboty była jedną z najlepszych w moim życiu. Już miałem dosyć stresu, braku organizacji, chaosu, braku poczucia sensu tego co robię, braku jakiegoś sensownego planu rozwoju dla naszego działu. Mam wrażenie, że tutaj premiowane były takie cechy jak duża zaradność, towarzyskość, tworzenie sieci kontaktów, na+ pomysłami, na+ do przodu jak czołg. To nie dla mnie, początkowo próbowałem, ale szybko miałem tego dosyć. Wolałbym jakąś w miarę spokojną robotę w niewielkim teamie osób, z którymi mogę się dobrze dogadać, bez wyłącznego wpływu i odpowiedzialności za produkt finalny. Raczej robienie, niż kreowanie. Raczej uczenie się od bardziej doświadczonych osób, niż samotne wymyślanie nowych rozwiązań na podstawie -wie-czego, bez odpowiednich kompetencji.
Z rozmów kwalifikacyjnych do nowej roboty wynika, że powinno być ok, mniej więcej tak jak chcę. Niewielki zespół, konretny projekt, nowe featursy na bazie zapotrzebowania użytkowników (a nie wymyślania jakiegoś , które być może będzie komuś potrzebne). Konkretne cele, ogarnięty management. W teorii wszystko pięknie.
Zastanawiam się jednak, czy sobie tam poradzę, szczególnie na początku. Będzie trochę różnic w używanych technologiach, więc będę musiał się przestawić i część rzeczy ogarniać całkiem od zera. Całe szczęście nie ściemniałem na rozmowach, więc w sumie wiedzą co brali.
Dodatkowo, obczajałem sobie mój team na Linkedinie i wygląda na to, że jest to banda jakichś młodych korpo-geniuszy, każdy ma wpisane jakieś wygrane korpo-konkursy na studiach, oczywiście także działalność w kołach naukowych, czy doświadczenia ambasadorskie. Tacy ludzie sukcesu żywcem wyjęci z seriali TVN. Na pierwszy rzut oka średnio tam pasuję, a trudno będzie udawać kogoś kim się nie jest dłużej niż miesiąc. Się zobaczy.