03 Lut 2021, Śro 9:13, PID: 836768
Odkopuje wątek, bo jest najbardziej odpowiedni do napisania o swoim problemie z dentofobią:
Mam tak wiele lęków, ale dentofobia jest już strachem tak monstrualnym, że wolę umrzeć niż pojść do gabinetu. Nie byłem już 10 lat i jestem pewien, że nie pójdę dopóki ból nie stanie się już całkowicie nie do wytrzymania. Samo wspomnienie poprzednich wizyt przyprawia mnie o dreszcze i przyspieszone bicie serca. To co ja wyprawiałem w gabinecie było piekielnym koszmarem zarówno dla mnie, jak i dla pani dentystki i w ogóle wszystkich innych też. Zdarzało mi się ze strachu zmymiotować albo zemdleć na środku gabinetu, wiele razy również uciekałem z gabinetu, raz chciałem nawet uciec przez okno z pierwszego piętra, zamykałem się w łazience, a jak już mnie siłą posadzili na fotel to było jeszcze gorzej - szarpałem i wyrywałem się tak mocno, że trzeba mnie było trzymać w 3 osoby, do tego gryzłem, biłem, kopałem, darłem się z niebogłosy, ludzie w poczekalni pewnie myśleli, że mnie tam mordują, albo torturują (dla mnie to było gorsze niż tortury). W tej chwili mam ogromny problem, bo już dawno powinienem iść, ale nie jestem w stanie. Gigantyczny strach nie jest w tym przypadku jedynym problemem. Drugą kwestią jest to, że przenigdy nie wrócę do porzedniego gabinetu, zresztą pani doktor też w życiu nie chciałby mnie widzieć, po tym co wyprawiałem. W tej chwili nie mam swojego gabinetu, a szukanie tego jedynego ultra-przyjaznego gabinetu spośród setek rozsianych po całym Krakowie jest jak szukanie igły w stogu siana. Do tego trzeci powód jest bardzo prozaiczny - nie mam pracy, nie mam pieniędzy, a leczenie lat zaniedbań będzie kosztowało majątek (pewnie kilka, jeśli nie kilkanaście tysięcy). Taką sumę to ja będę miał chyba tylko wtedy jak obrobię bank, albo sprzedam mieszkanie (tylko wtedy będę mieszkał pod mostem). W ogóle ja się strasznie boję wszystkich lekarzy (oprócz tych od psychiki), a moje ciało mimo 27 lat to wrak - krzywe, popsute zęby, krzywe popsute plecy, słabnący wzrok, problemy z oddychaniem, fatalna kondycja, siła i sprawność 80-letniego dziadka (ja wiem, że nie wszyscy są w stanie schylić się tak, żeby sięgnąć dłonią do podłogi, ale u mnie jest to naprawdę parodia - ledwo jestem w stanie sięgnąć do kolan).
Mam tak wiele lęków, ale dentofobia jest już strachem tak monstrualnym, że wolę umrzeć niż pojść do gabinetu. Nie byłem już 10 lat i jestem pewien, że nie pójdę dopóki ból nie stanie się już całkowicie nie do wytrzymania. Samo wspomnienie poprzednich wizyt przyprawia mnie o dreszcze i przyspieszone bicie serca. To co ja wyprawiałem w gabinecie było piekielnym koszmarem zarówno dla mnie, jak i dla pani dentystki i w ogóle wszystkich innych też. Zdarzało mi się ze strachu zmymiotować albo zemdleć na środku gabinetu, wiele razy również uciekałem z gabinetu, raz chciałem nawet uciec przez okno z pierwszego piętra, zamykałem się w łazience, a jak już mnie siłą posadzili na fotel to było jeszcze gorzej - szarpałem i wyrywałem się tak mocno, że trzeba mnie było trzymać w 3 osoby, do tego gryzłem, biłem, kopałem, darłem się z niebogłosy, ludzie w poczekalni pewnie myśleli, że mnie tam mordują, albo torturują (dla mnie to było gorsze niż tortury). W tej chwili mam ogromny problem, bo już dawno powinienem iść, ale nie jestem w stanie. Gigantyczny strach nie jest w tym przypadku jedynym problemem. Drugą kwestią jest to, że przenigdy nie wrócę do porzedniego gabinetu, zresztą pani doktor też w życiu nie chciałby mnie widzieć, po tym co wyprawiałem. W tej chwili nie mam swojego gabinetu, a szukanie tego jedynego ultra-przyjaznego gabinetu spośród setek rozsianych po całym Krakowie jest jak szukanie igły w stogu siana. Do tego trzeci powód jest bardzo prozaiczny - nie mam pracy, nie mam pieniędzy, a leczenie lat zaniedbań będzie kosztowało majątek (pewnie kilka, jeśli nie kilkanaście tysięcy). Taką sumę to ja będę miał chyba tylko wtedy jak obrobię bank, albo sprzedam mieszkanie (tylko wtedy będę mieszkał pod mostem). W ogóle ja się strasznie boję wszystkich lekarzy (oprócz tych od psychiki), a moje ciało mimo 27 lat to wrak - krzywe, popsute zęby, krzywe popsute plecy, słabnący wzrok, problemy z oddychaniem, fatalna kondycja, siła i sprawność 80-letniego dziadka (ja wiem, że nie wszyscy są w stanie schylić się tak, żeby sięgnąć dłonią do podłogi, ale u mnie jest to naprawdę parodia - ledwo jestem w stanie sięgnąć do kolan).