26 Maj 2021, Śro 19:40, PID: 843132
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26 Maj 2021, Śro 19:44 przez Ciasteczko.)
(26 Maj 2021, Śro 17:51)Kacper napisał(a): Jak coś powiem to głównie jest bagatelizowanie, że "ja mam gorzej", że znajduję sobie wymówki tylko. Matki nie obchodzi moje samopoczucie tylko żebym jak najszybciej się wyleczył i zapie*dalał na siebie i wypie*dolił z domu. W sumie to akurat chętnie bym spełnił. No i oczywiście ciągłe porównania że inni w twoim wieku to i tamto.
Tak, dzięki reakcjom (głównie mamy) utwierdzam się w przekonaniu że jestem nic nie wartym leniwym śmieciem. Tak było odkąd pamiętam i do dzisiaj tak pozostało. NIGDY ku*wa ale to nigdy N I K T nie powiedział mi że mnie kocha czy nawet lubi za to jaki jestem.
nie wiem moze za duzo wymagam od zycia, moze jestem jakis nienormalny i zaden chlop nie potrzebuje tych rzeczy co wymienilem bo nie jest taką ą
Porownania sa najgorsze,jakbysmy juz sami nie widzieli roznic miedzy nami, a ludzmi zdrowymi
Ja tez.czuje sie jak len xd Zwlaszcza, ze wiekszosc mojego zycia to bunkrowanie sie w domu,.gdzie nie robie nic sensonego tulko leze w lozku cale dnie, albi spie. Z jednej strony nir jest to normalne, alr z drugiej idealna podkladka zeby nazwac mnie leniem.
Ja mysle, ze wiekszosc potrzebuje byc kochanym bez wzgledu na plec. W koncu wiele zaburzen wynika wlasnje z njedoborow tej milosci w dziecinstwie. Tylko malo kto sie przyzna do takicj uczuc.
(26 Maj 2021, Śro 19:17)Shirohebi napisał(a): Ja właściwie zawsze byłem sam ze swoimi problemami. Generalnie mam taką zasadę, że nie mówię o swoich problemach komuś, kto nie jest w stanie mi pomóc w ich rozwiązaniu. To, że ktoś mnie poklepie po ramieniu i powie, że będzie dobrze w niczym mi nie pomoże, a nawet zaszkodzi, bo wtedy poczuję się gorszy w oczach tej osoby. Moi rodzice wiedzą tylko tyle ile widzą, czyli np. to, że nigdy nie przyprowadzałem do domu kolegów czy dziewczyn, a reszty mogą się co najwyżej domyślać. Kiedy ten temat był przez nich w jakikolwiek sposób poruszany, to po prostu wymyślałem jakieś wymówki. Jeśli wstydziłem się coś kupić/załatwić, to zawsze starałem się jakoś "zmanipulować" rodziców, żeby zrobili to za mnie bo coś tam. Z perspektywy czasu wiem, że takie wyręczanie się rodziną tylko pogłębia zaburzenia, bo jest się wtedy takim trochę dzieckiem w ciele dorosłego, które nie potrafi samodzielnie nic zrobić w prawdziwym życiu. Kiedy wyprowadziłem się od rodziców zrobiłem w ciągu roku większy progres życiowy niż przez kilka lat mieszkania z nimi. Prędzej czy później trzeba się usamodzielnić, a im później to zrobimy tym gorzej dla nas...
Ja teraz tez nic nie mowie,.ale mowilam w dziecinstwie. Pamietam, ze jako dziecko/nastolatek okropnie czulam sie psychicznie i po smierci rpdzicow chcialam wiez z kims nawiazac,.wkec zalilam sie siostrze ze wszystkiego. Poza tym ona i tak po moim zachowaniu widziala, ze cos jest nie tak tyle, ze zwalala na moje lenistwo, rozpieszczenie i fanaberie, a nie na chorobe.
A z tym usamodzielnjenien to prawda. Pamietam czasy jak sie z kombinowalo z psychologiem, zeby pojsc tak, zeby siostra sje nje dowiedziala. Teraz nie musze na szczescie tego robic xdd