05 Lis 2021, Pią 18:10, PID: 849929
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05 Lis 2021, Pią 18:11 przez trash.)
W moich najbardziej hikikomoriowatych czasach kiedy całymi tygodniami potrafiłem nie wychodzić z domu miałem tachykardię, duszności, ogólne osłabienie, problemy ze snem ...
Kiedy po takich epizodach nie miałem już wyboru i musialem isć do pracy, fizycznie czulem się okropnie. Wydawało mi się że zdechnę na zawał, ale z czasem czulem się zdecydowanie lepiej
Organizm potrzebuje jakiejś dawki wysiłku niekoniecznie ciężkiego. Najlepiej zacznij od spacerów dośc żwawym tempem*, dobrą opcją jest też rower - nie obciąża tak jak np.bieganie i wysiłek mozna sobie "rozłożyć na raty" poza tym przebywanie na świeżym powietrzu jest lepsze niż kiszenie się na jakichś siłowniach.
Kiedy po takich epizodach nie miałem już wyboru i musialem isć do pracy, fizycznie czulem się okropnie. Wydawało mi się że zdechnę na zawał, ale z czasem czulem się zdecydowanie lepiej
Organizm potrzebuje jakiejś dawki wysiłku niekoniecznie ciężkiego. Najlepiej zacznij od spacerów dośc żwawym tempem*, dobrą opcją jest też rower - nie obciąża tak jak np.bieganie i wysiłek mozna sobie "rozłożyć na raty" poza tym przebywanie na świeżym powietrzu jest lepsze niż kiszenie się na jakichś siłowniach.