28 Gru 2021, Wto 18:14, PID: 851963
Pewnie, mógłbym zamieszkać za 2000 na Białołęce, no ale XD Naprawdę wolę zapłacić 600 złotych więcej i mieszkać na 50 metrach w kamienicy w centrum Warszawy niż dziadować na Białołęce. My spędzamy większość czasu w domu, więc mieszkanie to absolutnie podstawowy wydatek. Jeśli ktoś nie potrafi sobie wyobrazić przeżycia za 1900 miesięcznie na dwie osoby, no to współczuję. Jak mówiłem - jestem uprzywilejowany, nie mówię wcale tego z ironią, mówię całkiem szczerze. Jako osoba o małych potrzebach materialnych, która nie lubi większości rzeczy, za które trzeba płacić, czuję się w znacznie lepszej sytuacji od ludzi, którzy muszą realnie wydawać pieniądze na atrakcje. Wiem, że dla osób, które te pieniądze wydają, jest to niepojęte i myślą, że ja dziaduję. Ale kiedyś wydawałem pieniądze, kupowałem różne rzeczy, jeździłem na wycieczki, no i w ogóle mnie to nie cieszyło. Lubię poczytać w domu książki, obejrzeć filmy, pójść do lasu na spacer, przejechać się rowerem - naprawdę nie muszę za to płacić. Nie muszę mieć auta, które pochłania kilkaset złotych miesięcznie, bo za 100 złotych mam miesięczny na najlepszą komunikację miejską w kraju. Nie muszę chodzić do kawiarni, bo nie piję kawy. Nie muszę płacić za piwo w lokalu, bo nie piję piwa. Dużo osób zastanawia się wtedy: a co to za życie? Ano takie życie, jakie mi się wymarzyło, jakie czyni mnie szczęśliwym. To, że mieszkam w Warszawie niczego nie zmienia. To, co kupuję, kosztuje w każdym mieście tyle samo.
Aha - to ile zarabiam, nie ma nic wspólnego z tym, jaki mam majątek. Na giełdzie mam kilkaset tysięcy złotych. Ja po prostu nie muszę tych pieniędzy wydawać, bo nie mam takich potrzeb.
Aha - to ile zarabiam, nie ma nic wspólnego z tym, jaki mam majątek. Na giełdzie mam kilkaset tysięcy złotych. Ja po prostu nie muszę tych pieniędzy wydawać, bo nie mam takich potrzeb.