25 Sty 2022, Wto 20:55, PID: 853739
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Sty 2022, Wto 20:57 przez Quantanamera.)
@Jasiu1234 Chryste człowieku, aż się popłakałem od twojej historii A mam aktualnie 30 lat... Łzy mi lecą jak na jakimś filmie z Hollywood... Po prostu siedzę i płacze.
Moja historia jest podobna troszeczkę jak twoja tylko że ty naprawdę byłeś budłowany. Ja też niestety odstałem w kość od hamów i oszołomów. Zostałem przez jakiś czas totalnie upokorzony w klasie, pod koniec gimnazjum. Tych emocji było za wiele, weszła mi foba "bycia gorszym, że coś we mnie jest nie tak". Poprzednio trochę mi dokuczali dresiasze z "mocnej" ekipy, nikomu z nich za bardzo nie mogłem zrobić mimo iż byłem dość silny i okazało się po solówce z jednym typem że "dobrze się bije". Ale ja już w 3 gim. czułem się hmm szybciej dorosłem, dla mnie bicie się było plebejskie...
Wcześniej byłem dosyć ostrym i wesołym dzieciakiem. Czasami coś tam się na osiedlu zdarzyło ale to spływało po mnie jak po kaczce. Niestety po tym klasowym upokożeniu i potem jak poszedłem do innego liceum gdzie chcieli zrobić ze mnie "debila klasowego" wpadło mi przeczucie że "jestem jakiś inny, gorszy, że co oni do mnie mają?". I tak ciągnie się to za mną bardzo długo...
Miałem epizod nerwicy od pracy w której był notoryczny mobbing z którym nic nikt nie robił. Wyszedłem z niej o własnych siłach. Wiem że nauczyłem się "wypierać" emocje, uciekać od nich. Aktualnie stosuje Technikę Uwalniania Hawkinsa. Zaczyna mi to powoli pomagać ale jak ty zmagam się z uzależnieniem od porno które było lekiem "przed emocjami" w sensie ucieczką. Teraz jestem na 75 dniu. Dzisiaj np, miałem mega flatline aż mnie głowa bolała. Teraz jak to piszę czuje się lepiej. Ale jest ciężko jak diabli...
Mam niesamowicie wiele wypartych emocji, gniewu, żalu itp. Ja w porównaniu do ciebie nigdy nie myślałem o samobójstwie, nawet jak było najgorzej. Zawsze miałem myśl że by uszkodzić "kogoś", przelać te emocje na świat zewnętrzny... Ale o sobie nigdy nie miałem samobójczych myśli.
Ja mam strach, strach przed ostracyzmem społecznym, tak bardzo boję się sytuacji tego kolejnego upokorzenia przez grupę. Gdzie wszyscy się z ciebie śmieją i znikąd pomocy... Tak bardzo się kurna tego boję . Mimo iż logicznie wiem że mogę takie sytuacje sam stwarzać...
Niesamowity szacunek i podziw dla ciebie że z tego wyszedłeś. Mam pytanie - czy utrzymujesz kontakt z rodziną? Współczuję bo do takiego piekła to trzeba mieć niefart trafić...
Czasami myślę że bóg nie istnieje, że to pierdoły opowiadane z pokolenia na pokolenie by nas kontrolować. Bo jak bóg może pozwalać żeby dziecko trafiało do takiego piekła?
Moja historia jest podobna troszeczkę jak twoja tylko że ty naprawdę byłeś budłowany. Ja też niestety odstałem w kość od hamów i oszołomów. Zostałem przez jakiś czas totalnie upokorzony w klasie, pod koniec gimnazjum. Tych emocji było za wiele, weszła mi foba "bycia gorszym, że coś we mnie jest nie tak". Poprzednio trochę mi dokuczali dresiasze z "mocnej" ekipy, nikomu z nich za bardzo nie mogłem zrobić mimo iż byłem dość silny i okazało się po solówce z jednym typem że "dobrze się bije". Ale ja już w 3 gim. czułem się hmm szybciej dorosłem, dla mnie bicie się było plebejskie...
Wcześniej byłem dosyć ostrym i wesołym dzieciakiem. Czasami coś tam się na osiedlu zdarzyło ale to spływało po mnie jak po kaczce. Niestety po tym klasowym upokożeniu i potem jak poszedłem do innego liceum gdzie chcieli zrobić ze mnie "debila klasowego" wpadło mi przeczucie że "jestem jakiś inny, gorszy, że co oni do mnie mają?". I tak ciągnie się to za mną bardzo długo...
Miałem epizod nerwicy od pracy w której był notoryczny mobbing z którym nic nikt nie robił. Wyszedłem z niej o własnych siłach. Wiem że nauczyłem się "wypierać" emocje, uciekać od nich. Aktualnie stosuje Technikę Uwalniania Hawkinsa. Zaczyna mi to powoli pomagać ale jak ty zmagam się z uzależnieniem od porno które było lekiem "przed emocjami" w sensie ucieczką. Teraz jestem na 75 dniu. Dzisiaj np, miałem mega flatline aż mnie głowa bolała. Teraz jak to piszę czuje się lepiej. Ale jest ciężko jak diabli...
Mam niesamowicie wiele wypartych emocji, gniewu, żalu itp. Ja w porównaniu do ciebie nigdy nie myślałem o samobójstwie, nawet jak było najgorzej. Zawsze miałem myśl że by uszkodzić "kogoś", przelać te emocje na świat zewnętrzny... Ale o sobie nigdy nie miałem samobójczych myśli.
Ja mam strach, strach przed ostracyzmem społecznym, tak bardzo boję się sytuacji tego kolejnego upokorzenia przez grupę. Gdzie wszyscy się z ciebie śmieją i znikąd pomocy... Tak bardzo się kurna tego boję . Mimo iż logicznie wiem że mogę takie sytuacje sam stwarzać...
Niesamowity szacunek i podziw dla ciebie że z tego wyszedłeś. Mam pytanie - czy utrzymujesz kontakt z rodziną? Współczuję bo do takiego piekła to trzeba mieć niefart trafić...
Czasami myślę że bóg nie istnieje, że to pierdoły opowiadane z pokolenia na pokolenie by nas kontrolować. Bo jak bóg może pozwalać żeby dziecko trafiało do takiego piekła?