06 Gru 2022, Wto 1:55, PID: 863864
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06 Gru 2022, Wto 2:16 przez AlterEgo.)
Podbijam temat.
Miałem wczoraj oświecenie.
Czytałem starą książkę o psychologii, Adlera. Wtedy mieli surowe podejście i nie było patyczkowania.
Jestem rozpieszczonym dzieckiem.
To drugi najważniejszy czynnik po wyjściu z rodziny z niskim statusem prowadzący do zaburzeń w funkcjonowaniu, szczególnie typowo fobicznych.
W moim przypadku to największy problem prowadzący do fobiczności.
Zawsze czułem się jak wystraszone dziecko. Tak opisywałem swój problem na terapiach.
W sytuacjach społecznych, wchodząc w nowe ogarniało mnie poczucie jakbym był zagubionym dzieckiem, nieprzygotowanym do wydarzenia.
Zawsze czułem się jak .
Oczywiście do tego dochodzą też inne błędy wychowawcze, może bardziej w oczywisty sposób negatywne, dlatego tak trudno jest uznać rozpieszczenie za problem.
Trudno jest przyznać się, że jest się po prostu rozpieszczonym dzieckiem.
Leniwym (matka wszystko robi), nie potrafiący sobie odmówić przyjemności, nieprzygotowanym do życia społecznego, nienauczony radzenia sobie z emocjami, nadwrażliwym, bez wytrwałości, z poczuciem słabości itp. itd. Jakby człowiek był zatrzymany w rozwoju na poziomie dziecka.
Z rozpieszczenia wynika wiele problemów.
Przede wszystkim prowadzi do niskiego poczucia siły (wartości), a to do braku wiary w siebie, do braku pewności siebie, a to do dramatycznie marnego i bolesnego życia.
Wykształca się przez to również unikowy styl życia.
Pomyślcie jak nadopiekuńczość wpływa na tworzenie się obrazu samego siebie u dziecka.
Jedyna wiara jaką w siebie mam to do działań intelektualnych. Bo w szkole byłem najlepszy, po prostu mam do tego głowe. Mówienie to już inna kategoria. Kontakty społeczne też.
Wszystko inne wydaje się trudne i czuję się ciągle nie wystarczający, bez umiejętności.
tak naprawdę mam fundamentalny brak wiary w siebie.
W dodatku jestem najmłodszym dzieckiem, w dodatku mam ambiwalentny styl przywiązania i matka miała patologicznego fioła na punkcie chronienia i doszukiwania się ułomności w dziecku i zagrożeń w świecie.
U mnie to jeszcze tak typowo nie przebiegło, bo miałem wole bycia samodzielnym itp, no ale, rozpieszczenie ryje banie.
Jak to widzicie?
Jesteście maminsynkami?
jak to wyleczyć?
Nie słyszałem na tym forum o jakichś negatywnych doświadczeniach z rodzicami, co mnie dziwiło. Nikt złego słowa nie mówi oprócz mnie.
Fobia (taka jak tu na forum) nie powstaje z traumatycznych doświadczeń, ale z rozpieszczenia i nadopiekuńczości.
Fobicy wcale nie boją się, że ktoś ich zaatakuje.
Boją się, że coś im się nie uda i wyjdzie na jaw, że mają małą wartość (myślenie dziecka). Wolą cierpieć niż doznać upadku dumy.
Miałem wczoraj oświecenie.
Czytałem starą książkę o psychologii, Adlera. Wtedy mieli surowe podejście i nie było patyczkowania.
Jestem rozpieszczonym dzieckiem.
To drugi najważniejszy czynnik po wyjściu z rodziny z niskim statusem prowadzący do zaburzeń w funkcjonowaniu, szczególnie typowo fobicznych.
W moim przypadku to największy problem prowadzący do fobiczności.
Zawsze czułem się jak wystraszone dziecko. Tak opisywałem swój problem na terapiach.
W sytuacjach społecznych, wchodząc w nowe ogarniało mnie poczucie jakbym był zagubionym dzieckiem, nieprzygotowanym do wydarzenia.
Zawsze czułem się jak .
Oczywiście do tego dochodzą też inne błędy wychowawcze, może bardziej w oczywisty sposób negatywne, dlatego tak trudno jest uznać rozpieszczenie za problem.
Trudno jest przyznać się, że jest się po prostu rozpieszczonym dzieckiem.
Leniwym (matka wszystko robi), nie potrafiący sobie odmówić przyjemności, nieprzygotowanym do życia społecznego, nienauczony radzenia sobie z emocjami, nadwrażliwym, bez wytrwałości, z poczuciem słabości itp. itd. Jakby człowiek był zatrzymany w rozwoju na poziomie dziecka.
Z rozpieszczenia wynika wiele problemów.
Przede wszystkim prowadzi do niskiego poczucia siły (wartości), a to do braku wiary w siebie, do braku pewności siebie, a to do dramatycznie marnego i bolesnego życia.
Wykształca się przez to również unikowy styl życia.
Pomyślcie jak nadopiekuńczość wpływa na tworzenie się obrazu samego siebie u dziecka.
Jedyna wiara jaką w siebie mam to do działań intelektualnych. Bo w szkole byłem najlepszy, po prostu mam do tego głowe. Mówienie to już inna kategoria. Kontakty społeczne też.
Wszystko inne wydaje się trudne i czuję się ciągle nie wystarczający, bez umiejętności.
tak naprawdę mam fundamentalny brak wiary w siebie.
W dodatku jestem najmłodszym dzieckiem, w dodatku mam ambiwalentny styl przywiązania i matka miała patologicznego fioła na punkcie chronienia i doszukiwania się ułomności w dziecku i zagrożeń w świecie.
U mnie to jeszcze tak typowo nie przebiegło, bo miałem wole bycia samodzielnym itp, no ale, rozpieszczenie ryje banie.
Jak to widzicie?
Jesteście maminsynkami?
jak to wyleczyć?
Nie słyszałem na tym forum o jakichś negatywnych doświadczeniach z rodzicami, co mnie dziwiło. Nikt złego słowa nie mówi oprócz mnie.
Fobia (taka jak tu na forum) nie powstaje z traumatycznych doświadczeń, ale z rozpieszczenia i nadopiekuńczości.
Fobicy wcale nie boją się, że ktoś ich zaatakuje.
Boją się, że coś im się nie uda i wyjdzie na jaw, że mają małą wartość (myślenie dziecka). Wolą cierpieć niż doznać upadku dumy.