04 Cze 2015, Czw 23:57, PID: 448146
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04 Cze 2015, Czw 23:58 przez renhai.)
U mnie ten problem wygląda znowu nieco inaczej..
Mam wspaniałych rodziców, którzy we mnie wierzą i mnie wspierają - jednak mówiłabym tu o swoistym "ogólnożyciowym" wsparciu, tj. cieszą się z moich sukcesów na studiach, dodają wiary w gorsze dni, generalnie - wierzą we mnie.
Nie wiedzą o moich problemach z fobią społeczną i o tym, że rozpoczęłam psychoterapię..
Myślą, że jestem zwyczajnie nieśmiała i stresuje mnie przebywanie w dużej grupie, nie wiedzą o tym, że mam problem (udaję, że wszystko jest o.k., staram się zachowywać "normalnie" jednak wewnątrz bardzo dużo mnie to kosztuje, po prostu przy nich udaję, że wszystko jest dobrze).
Obawiam się, że gdybym im o tym powiedziała, to:
a) byliby w szoku
b) mogliby mimo wszystko uznać, że przesadzam (w stylu, że to jedynie jakaś młodzieńcza pierdoła, która minie samoistnie)
Jednak dzięki temu oni mają spokój psychiczny, nie muszą się martwić, ani obwiniać (np. myśląc, że w jakiś sposób mogli mieć wpływ na powstanie u mnie fobii), czy czuć zawiedzeni..
Czasem czuję się z tego powodu jak oszust.. Jednak wolę, żeby oni czuli się jak najlepiej (to mnie też jakoś podnosi na duchu) i nie chcę im dorzucać zmartwień.
Czy takie "okłamywanie" mimo wszystko nie sprawia, że jestem wobec Nich nie w porządku?
Mam wspaniałych rodziców, którzy we mnie wierzą i mnie wspierają - jednak mówiłabym tu o swoistym "ogólnożyciowym" wsparciu, tj. cieszą się z moich sukcesów na studiach, dodają wiary w gorsze dni, generalnie - wierzą we mnie.
Nie wiedzą o moich problemach z fobią społeczną i o tym, że rozpoczęłam psychoterapię..
Myślą, że jestem zwyczajnie nieśmiała i stresuje mnie przebywanie w dużej grupie, nie wiedzą o tym, że mam problem (udaję, że wszystko jest o.k., staram się zachowywać "normalnie" jednak wewnątrz bardzo dużo mnie to kosztuje, po prostu przy nich udaję, że wszystko jest dobrze).
Obawiam się, że gdybym im o tym powiedziała, to:
a) byliby w szoku
b) mogliby mimo wszystko uznać, że przesadzam (w stylu, że to jedynie jakaś młodzieńcza pierdoła, która minie samoistnie)
Jednak dzięki temu oni mają spokój psychiczny, nie muszą się martwić, ani obwiniać (np. myśląc, że w jakiś sposób mogli mieć wpływ na powstanie u mnie fobii), czy czuć zawiedzeni..
Czasem czuję się z tego powodu jak oszust.. Jednak wolę, żeby oni czuli się jak najlepiej (to mnie też jakoś podnosi na duchu) i nie chcę im dorzucać zmartwień.
Czy takie "okłamywanie" mimo wszystko nie sprawia, że jestem wobec Nich nie w porządku?