19 Sty 2012, Czw 0:04, PID: 289603
W sumie interesujące jest to, o co tak naprawdę chodzi w przykazaniu " Czcij ojca swego i matkę swoją". Wydaje mi się,że większość osób odnosi je do swoich uczuć, a może tutaj chodzić nie o uczucia, lecz jedynie o działanie. Przecież jeśli czujemy do rodziców jakieś negatywne uczucia typu gniew, obrzydzenie itp, to nie sądzę,że w tym momencie powinniśmy im zaprzeczać. Tak samo wygląda sprawa z miłością, nie chciałbym, żeby moje dzieci kochały mnie i szanowały tylko dlatego,że tak wypada,że tak niby im "każe Bóg". Trudno też wymagać od kogoś, kogo rodzice bili, że ktoś taki koniecznie musi ich kochać. Tak samo z przebaczeniem, jaki ma ono sens, jeśli jest wymuszone, nie wynika z niego żadne zrozumienie sytuacji, nie ma nawet pragnienia przebaczenia z drugiej strony? Nie sądzę,żeby uczucia były czymś do czego można kogoś zmusić, nawet w odniesieniu do rodziców. Jeśli chodzi o sam szacunek do nich, to warto zauważyć,że w Ewangelii ta zasada zawsze odnosi się do obu stron " Dzieci szanujcie swoich rodziców, rodzice nie rozdrażniajcie swoich dzieci". Miłość, szacunek mają tutaj sens jedynie o tyle, jeżeli są obustronne. Myślę,że Bogu nie chodziło tutaj o narzucanie jakichś sztucznych nakazów, lecz o to, by każdy starał się sam być w porządku. Taki stan idealny, który często się nie sprawdza na tym świecie. Także przykazań odnoszących się do szacunku i miłości nie odbierałbym w kategorii uczuć, lecz jedynie działania. Jeśli na przykład mamy żal do rodziców, nie potrafimy im czegoś przebaczyć to nie zaprzeczajmy temu- nie walczmy z uczuciami, bo nawet jeśli są one negatywne, to zawsze o czymś mówią. Jeśli będziemy próbowali je stłumić, to zawsze się to w jakiś sposób na nas odbije, czy to objawami nerwicowymi, czy też zatraceniem samego siebie. Uważam,że przebaczenie jest nam potrzebne, ale ma sens tylko wtedy, gdy ktoś tego przebaczenia od nas chce, w innym przypadku możemy przebaczyć tylko samym sobie.