29 Gru 2019, Nie 13:12, PID: 812972
BloodDragon, Ty się zastanów nad tymi marzeniami: "Więcej łez wylano nad wysłuchanymi modlitwami niż nad niewysłuchanymi."
Lepiej być samemu niż tworzyć niewydolną i nieszczęśliwą rodzinę. Ja nie od dzisiaj wiem, że moja matka i mój ojciec nie nadawali się do założenia rodziny, choć zrobili to ciut później niż robi się zazwyczaj. Różne tego są powody ale się nie nadawali, ani z nikim innym, ani tym bardziej razem.
Przed takimi decyzjami trzeba się zastanowić co ma się do zaoferowania drugiemu człowiekowi? Ba, przede wszystkim co ma się do zaoferowania temu małemu człowiekowi, który zazwyczaj jest nieodzownym elementem tej rodziny i za którego los bierzemy odpowiedzialność.
I jeszcze jedna sprawa z racji której zamieściłem ten cytat ze św. Teresy. Ile tych rodzin jest naprawdę szczęśliwych? Odsetek rozwodów, nieszczęśliwych dzieci, samotnych matek jest porażający. Bez najmniejszej wątpliwości wolę być sam niż skazywać własne dzieci na nawet 5% tej chorej atmosfery w jakiej sam się wychowywałem i wielu innych, jeszcze gorszych patologii jakie widzę na co dzień. Może osoby wychowujące się w rodzinach gdzie sytuacja była bardziej unormowana, ale mój pogląd jest jaki jest.
Życie to nie bajka ani film z Hollywodu. Niepokojąca jest też chęć "założenia rodziny" z racji tzw. wymagań społecznych. Dobrze, że ja nigdy nie uczestniczyłem w żadnych obiadach czy spotkaniach rodzinnych przy świętach w większych gronie i nie wysłuchiwałem tych tragicznych dywagacji nt. tego kto kogo sobie znajdzie, a jak nie znalazł to dlaczego itd. Nie to, żebym się tego jakoś bał, po prostu znając siebie mógłbym odpowiedzieć bardzo szybko i bardzo nieuprzejmie, całkowicie psując atmosferę takiego spotkania.
Jak patrzę na niektóre "rodziny" na swoim osiedlu, często "zakładane" w młodym wieku przez patologiczne pospólstwo z inklinacjami kryminalnymi to dziękuje Bogu, że taki nie jestem i nie gotuje nikomu wiadomego losu.
Lepiej być samemu niż tworzyć niewydolną i nieszczęśliwą rodzinę. Ja nie od dzisiaj wiem, że moja matka i mój ojciec nie nadawali się do założenia rodziny, choć zrobili to ciut później niż robi się zazwyczaj. Różne tego są powody ale się nie nadawali, ani z nikim innym, ani tym bardziej razem.
Przed takimi decyzjami trzeba się zastanowić co ma się do zaoferowania drugiemu człowiekowi? Ba, przede wszystkim co ma się do zaoferowania temu małemu człowiekowi, który zazwyczaj jest nieodzownym elementem tej rodziny i za którego los bierzemy odpowiedzialność.
I jeszcze jedna sprawa z racji której zamieściłem ten cytat ze św. Teresy. Ile tych rodzin jest naprawdę szczęśliwych? Odsetek rozwodów, nieszczęśliwych dzieci, samotnych matek jest porażający. Bez najmniejszej wątpliwości wolę być sam niż skazywać własne dzieci na nawet 5% tej chorej atmosfery w jakiej sam się wychowywałem i wielu innych, jeszcze gorszych patologii jakie widzę na co dzień. Może osoby wychowujące się w rodzinach gdzie sytuacja była bardziej unormowana, ale mój pogląd jest jaki jest.
Życie to nie bajka ani film z Hollywodu. Niepokojąca jest też chęć "założenia rodziny" z racji tzw. wymagań społecznych. Dobrze, że ja nigdy nie uczestniczyłem w żadnych obiadach czy spotkaniach rodzinnych przy świętach w większych gronie i nie wysłuchiwałem tych tragicznych dywagacji nt. tego kto kogo sobie znajdzie, a jak nie znalazł to dlaczego itd. Nie to, żebym się tego jakoś bał, po prostu znając siebie mógłbym odpowiedzieć bardzo szybko i bardzo nieuprzejmie, całkowicie psując atmosferę takiego spotkania.
Jak patrzę na niektóre "rodziny" na swoim osiedlu, często "zakładane" w młodym wieku przez patologiczne pospólstwo z inklinacjami kryminalnymi to dziękuje Bogu, że taki nie jestem i nie gotuje nikomu wiadomego losu.