24 Paź 2018, Śro 11:17, PID: 768614
Co do zatracenia celu- pełna zgoda, napisałem zresztą, że dotychczas wszystko, co robiłem (medytacja, relaks, techniki radzenia sobie w sytuacjach lękowych, nagrdadzanie się po stresowej sytuacji, eksperymenty, itd...) miało na celu wyeliminowanie lęku. Zdarzało się, że byłem spięty podczas "relaksu" tylko dlatego, że przecież "powinienem" być teraz wyluzowany.
Teraz, jakkolwiek jest to bardzo trudne, podczas sytuacji stresowej staram się nie robić nic wyjątkowego- żadnych nadprogramowych przygotowań, ani technik radzenia sobie, żadnych "nagród" po. Mózg traktuje wszystko dość dosłownie, więc jeśli nagradzamy się po stresujących sytuacjach, będzie on "celowo" dążył do lęku, aby dostać nagrodę. Podobnie jest ze wszelkiego rodzaju sprawdzaniem- ostatnio celowo nie sprawdziłem, czy wziąłem buty z treningu, mimo, że pojawiły się wątpliwości czy je rzeczywiście wziąłem- sprawdzenie mogłoby się w takiej sytuacji wydać zupełnie logiczne, ale prawda jest taka, że gdybym uległ, wtedy mój mózg szukałby innych, większych powodów do martwienia się. Wszystko to ze sobą jest dość mocno powiązane i dość dobrze tłumaczy to Mark Freeman- polecam jego filmiki na YT i książki.
Co do technik poznawczych- nie chcę absolutnie nikogo zniechęcać (zresztą prawdą jest, że działają one w bardzo wielu przypadkach), ale wydaje mi się, że dla mnie nie ma znaczenia, czy jest to korekta, czy zakłamanie, wchodzenie w jakiekolwiek interakcje z tymi myślami w moim przypadku nie działa, bo nadaję im tym samym większe znaczenie. W Twoim przykładzie objawów somatycznych- pełna prawda, że często ich nie widać aż tak bardzo, jak myślimy, ale co jeśli żyjemy z takim przeświadczeniem i w jakiejś sytuacji ktoś nam zwróci uwagę, że widać po nas lęk? Tak było w moim przypadku- doszło do tego, że nieustannie byłem w postawie obronnej i kontrolującej- że nie widać po mnie lęku, nieustannie sprawdzałem czy widać i byłem zdołowany, gdy ktoś mi zwracał uwagę, że widać po mnie lęk, no bo przecież wmawiałem sobie, że aż tak bardzo nie widać...
Wg mnie o wiele lepsza jest postawa- " Być może widać, być może nie, jakie ma to znaczenie tak naprawdę, jeśli robię to, co uważam za słuszne i w zgodzie z sobą? Są ważniejsze rzeczy w życiu niż to, czy widać mój lęk" Przy takim podejściu korekta negatywnych myśli nie ma sensu, bo przestają one mieć jakiekolwiek znaczenie
Postawa, do której chciałbym dojść, to:
- nie traktowanie swojego lęku, ani swojej historii jako wrogów, być może nadanie im nawet jakiegoś znaczenia
- być osadzonym mocno w swoich wartościach i zasadach- ocenianie siebie po tym co robię, nie po tym jak się czuję
- traktowanie swojego mózgu i myśli z dystansem- w pewnych sytuacjach nawet jak "niepoważnego" znajomego, który gada dużo i bez sensu i kwituje się to z uśmiechem pobłażania, bo nie ma sensu z nim wchodzić w polemikę
- być bardziej uważnym i tu i teraz- w moim przypadku jest to bardzo ważne, bo szczególnie w sytuacjach stresowych odpływam mocno w myślach i nie koncentruję się na tym, co ktoś mówi, tylko prowadzę nieustanny dialog w myślach
- brak oceny innych-> ocenianie to także mój bardzo zły i mocny nawyk, który posiadam i chciałbym to wyeliminować
Przy takiej postawie lęk schodzi zupełnie na drugi plan i w gruncie rzeczy nie ma znaczenia, czy jest, czy go nie ma.
Teraz, jakkolwiek jest to bardzo trudne, podczas sytuacji stresowej staram się nie robić nic wyjątkowego- żadnych nadprogramowych przygotowań, ani technik radzenia sobie, żadnych "nagród" po. Mózg traktuje wszystko dość dosłownie, więc jeśli nagradzamy się po stresujących sytuacjach, będzie on "celowo" dążył do lęku, aby dostać nagrodę. Podobnie jest ze wszelkiego rodzaju sprawdzaniem- ostatnio celowo nie sprawdziłem, czy wziąłem buty z treningu, mimo, że pojawiły się wątpliwości czy je rzeczywiście wziąłem- sprawdzenie mogłoby się w takiej sytuacji wydać zupełnie logiczne, ale prawda jest taka, że gdybym uległ, wtedy mój mózg szukałby innych, większych powodów do martwienia się. Wszystko to ze sobą jest dość mocno powiązane i dość dobrze tłumaczy to Mark Freeman- polecam jego filmiki na YT i książki.
Co do technik poznawczych- nie chcę absolutnie nikogo zniechęcać (zresztą prawdą jest, że działają one w bardzo wielu przypadkach), ale wydaje mi się, że dla mnie nie ma znaczenia, czy jest to korekta, czy zakłamanie, wchodzenie w jakiekolwiek interakcje z tymi myślami w moim przypadku nie działa, bo nadaję im tym samym większe znaczenie. W Twoim przykładzie objawów somatycznych- pełna prawda, że często ich nie widać aż tak bardzo, jak myślimy, ale co jeśli żyjemy z takim przeświadczeniem i w jakiejś sytuacji ktoś nam zwróci uwagę, że widać po nas lęk? Tak było w moim przypadku- doszło do tego, że nieustannie byłem w postawie obronnej i kontrolującej- że nie widać po mnie lęku, nieustannie sprawdzałem czy widać i byłem zdołowany, gdy ktoś mi zwracał uwagę, że widać po mnie lęk, no bo przecież wmawiałem sobie, że aż tak bardzo nie widać...
Wg mnie o wiele lepsza jest postawa- " Być może widać, być może nie, jakie ma to znaczenie tak naprawdę, jeśli robię to, co uważam za słuszne i w zgodzie z sobą? Są ważniejsze rzeczy w życiu niż to, czy widać mój lęk" Przy takim podejściu korekta negatywnych myśli nie ma sensu, bo przestają one mieć jakiekolwiek znaczenie
Postawa, do której chciałbym dojść, to:
- nie traktowanie swojego lęku, ani swojej historii jako wrogów, być może nadanie im nawet jakiegoś znaczenia
- być osadzonym mocno w swoich wartościach i zasadach- ocenianie siebie po tym co robię, nie po tym jak się czuję
- traktowanie swojego mózgu i myśli z dystansem- w pewnych sytuacjach nawet jak "niepoważnego" znajomego, który gada dużo i bez sensu i kwituje się to z uśmiechem pobłażania, bo nie ma sensu z nim wchodzić w polemikę
- być bardziej uważnym i tu i teraz- w moim przypadku jest to bardzo ważne, bo szczególnie w sytuacjach stresowych odpływam mocno w myślach i nie koncentruję się na tym, co ktoś mówi, tylko prowadzę nieustanny dialog w myślach
- brak oceny innych-> ocenianie to także mój bardzo zły i mocny nawyk, który posiadam i chciałbym to wyeliminować
Przy takiej postawie lęk schodzi zupełnie na drugi plan i w gruncie rzeczy nie ma znaczenia, czy jest, czy go nie ma.