11 Lis 2018, Nie 10:44, PID: 770813
(11 Lis 2018, Nie 2:28)lauradelvalle napisał(a): Sądzę, że na tych "zwykłych" forach nie mam czego szukać, bo nikt tam zapewne nie ma takich problemów i raczej nie zostałabym zrozumiana.
To teraz wszyscy fobicy niech się przyznają, na jakich to innych forach siedzą.
(11 Lis 2018, Nie 3:14)lauradelvalle napisał(a): Tak, brałam antydepresanty, ale czułam się po nich tak samo, no, może byłam trochę bardziej przymulona niż zwykle. Co ciekawsze, nawet po odstawieniu nie czułam większej różnicy. Żeby na mnie coś podziałało to musi być to naprawdę mocne...
(11 Lis 2018, Nie 4:19)lauradelvalle napisał(a): Tak samo myśli samobójcze - to tylko skutek tego, przez co jestem tak nieszczęśliwa i raczej nie należy im poświęcać zbyt dużej uwagi. Trzeba znaleźć i wyeliminować przyczynę - to, co je wywołuje - a wtedy same znikną. Warunek jest tylko taki, że trzeba je przetrwać, a to, czy wyeliminuję przyczynę to już inna sprawa, jak na razie od kilkunastu lat mi się nie udaje.
Jest mała szansa, że antydepresanty zmienią tak utrwalone cechy charakteru. Nie celowałbym w jakąś znaczną poprawę. Przy pewnym szczęściu możesz osiągnąć małą poprawę, jeśli chodzi o zmniejszenie przeżywania negatywnych emocji. Przy jeszcze większym szczęściu da się tak je dobrać, żebyś nie była za bardzo przymulona.
Myśli samobójcze są skutkiem, ale zawsze trzeba je traktować poważnie. Ten skutek trzeba leczyć, żeby w ogóle móc zabrać się za przyczynę.
Dlatego być może nawet warto brać rozsądnie dobrane antydepresanty dla tej niewielkiej poprawy, którą można dzięki nim osiągnąć.
(11 Lis 2018, Nie 4:19)lauradelvalle napisał(a): Zawsze mnie zastanawiało, jak psycholodzy i psychiatrzy mogą to leczyć, skoro sami tego nie przeżyli i tego nie rozumieją. Wszystko, co mają to schematy wyuczone na studiach, a to czasami nie wystarcza.
Oprócz studiów to terapia własna (psychoterapeuci muszą obowiązkowo ją odbyć), doświadczenie kliniczne plus superwizja ze strony bardziej doświadczonych terapeutów. Przynajmniej w założeniu mają to być ludzie o dużym poziomie empatii i zdolności wglądu w drugiego człowieka.
(11 Lis 2018, Nie 4:19)lauradelvalle napisał(a): Wątpię, czy książka coś da, tak samo jak psychoterapia, a tym bardziej grupowa. Miałam nieprzyjemność być na jednej i wystarczy. Zauważyłam, że tak bardzo odstawałam od reszty, że więcej to dało szkody, niż pożytku. Poza tym i tak dla ludzi w moim wieku pewnie nic konkretnego nie ma. Każdy martwi się tylko dziećmi, bo to one są przyszłością narodu, a ludzie w moim wieku już są ułożeni, mają pracę, studia, znajomych i jakąś drogę rozwoju (albo szykują sobie sznur do powieszenia...). Zresztą chodzenie na psychoterapię grupową przy fobii społecznej/osobowości unikającej brzmi jak gaszenie ognia benzyną albo leczenie nowotworów paleniem tytoniu.
Uważam, że psychoterapia grupowa może być skuteczna. Ja miałem przyjemność podlegać takiej w leczeniu szpitalnym (w oddziale dla młodzieży, gdy jeszcze byłem przyszłością narodu). Dużo mi to dało, nauczyło mnie konfrontować się z grupą i rozmawiać z innymi otwarcie o swoim i ich życiu psychicznym.
Na terapii nie musi być miło. Frustracja też może być lecznicza. Nawet samo bierne słuchanie daje dobre rezultaty, choć idealnie otworzyć się w którymś momencie i postarać się mówić o swojej frustracji, a potem przyjąć informację zwrotną.
(11 Lis 2018, Nie 4:19)lauradelvalle napisał(a): ak na razie po prostu stresuję się tym, co mi odpiszecie, czy nie zostanę skrytykowana, czy się przyjmę, czy znowu będę społecznym wyrzutkiem, jak zawsze. Jest to dla mnie nowe, bo nigdy nie udzielałam się na forach, a kontakty z ludźmi są moją najsłabszą stroną. Myślę jednak, że gdybym wciągnęła się w to forum i zaczęła pisać też w postach innych, to z czasem strach stawałby się coraz mniejszy, aż w końcu może nawet by zniknął.
Możesz to potraktować jako namiastkę terapii grupowej. Nawet bezpieczniejszą, bo możesz w każdej chwili zamknąć komputer. Jednak każda „nieucieczka” będzie zwycięstwem. Dobrze myślisz, że udzielanie się może Ci dużo dać. Ja przy swoich pierwszych postach też bałem się reakcji ludzi, którzy tu już byli, na to, co piszę.
Coś o mnie... Mam dużo cech osobowości unikającej, podobnie trudne dzieciństwo z brakiem stabilnego przywiązania w okresie wczesnodziecięcym. Od podstawówki problemy w kontaktach z rówieśnikami itd. Jestem od 12 lat w leczeniu psychiatrycznym i w psychoterapii.
Mam dużo silnego lęku uogólnionego, czasem też ostrego, z tego względu leki anksjolityczne dają mi ulgę. Antydepresanty też zawsze jakieś brałem. Dzięki terapii nauczyłem się trochę lepiej patrzeć na swój charakter i oceniać swoje silne i słabe strony. Mój obraz siebie uległ poprawie, natomiast nadal mierzę się z lękiem i często obniżonym nastrojem z powodu samotności.
Podrawiam!