31 Gru 2018, Pon 6:23, PID: 777600
@zwykladziewczyna, @yoga.cat, mam trochę odmienną, ale i trochę podobną sytuację.
Mógłbym spędzić sylwestra w przyjaznym fobiczno-introwertycznym gronie i ludzi bym się chyba nie bał.
Zniechęcają mnie trudności logistyczne. W jedną stronę do przesiadki jeszcze by mnie tata podwiózł, potem bym busem dojechał. Ale powrót byłby wyzwaniem.
Po pierwsze, szybko się męczę ludźmi, więc w środku nocy mógłbym zechcieć wracać. Może by jakiś pociąg był. Ale z pobliskiego miasteczka musiałbym już iść na piechotę. A byłbym bardzo zmęczony.
Nie wiem też, czy wytrzymałbym to wszystko, bo ja zwykle jednak o północy śpię i byłby to szok dla mojego systemu nerwowego.
Te okoliczności mnie demotywują i sprawiają jednocześnie, że mi się odechciewa tego spotkania. Tym bardziej, że ja nie za bardzo umiem świętować. Alkoholu nie piję. Co mam zrobić: "prega i benzo party"? I tak za dnia jestem nabombiony na lekach, to po co jeszcze w nocy się dobijać.
Gdybym mieszkał w owym większym mieście, gdzie jest to spotkanko, to bez problemu mógłbym nawet wyjść, o której bym chciał, i wrócić pieszo.
Znów przypomina mi się mój własny wątek "Samotność na prowincji". Bardzo aktualne.
Więc w efekcie zracjonalizowałem sobie, że nie chcę tego sylwestra.
@zwykladziewczyna, jeśli jednak Ty naprawdę chcesz spędzić sylwestra z tym kolegą i jedynym problemem są rodzice (a nie Twoja własna motywacja), to walcz. Odwagi!
Mógłbym spędzić sylwestra w przyjaznym fobiczno-introwertycznym gronie i ludzi bym się chyba nie bał.
Zniechęcają mnie trudności logistyczne. W jedną stronę do przesiadki jeszcze by mnie tata podwiózł, potem bym busem dojechał. Ale powrót byłby wyzwaniem.
Po pierwsze, szybko się męczę ludźmi, więc w środku nocy mógłbym zechcieć wracać. Może by jakiś pociąg był. Ale z pobliskiego miasteczka musiałbym już iść na piechotę. A byłbym bardzo zmęczony.
Nie wiem też, czy wytrzymałbym to wszystko, bo ja zwykle jednak o północy śpię i byłby to szok dla mojego systemu nerwowego.
Te okoliczności mnie demotywują i sprawiają jednocześnie, że mi się odechciewa tego spotkania. Tym bardziej, że ja nie za bardzo umiem świętować. Alkoholu nie piję. Co mam zrobić: "prega i benzo party"? I tak za dnia jestem nabombiony na lekach, to po co jeszcze w nocy się dobijać.
Gdybym mieszkał w owym większym mieście, gdzie jest to spotkanko, to bez problemu mógłbym nawet wyjść, o której bym chciał, i wrócić pieszo.
Znów przypomina mi się mój własny wątek "Samotność na prowincji". Bardzo aktualne.
Więc w efekcie zracjonalizowałem sobie, że nie chcę tego sylwestra.
@zwykladziewczyna, jeśli jednak Ty naprawdę chcesz spędzić sylwestra z tym kolegą i jedynym problemem są rodzice (a nie Twoja własna motywacja), to walcz. Odwagi!