27 Lis 2012, Wto 3:53, PID: 326784
uno88
Mroczne. Świadomość jak jest i jak będzie wyglądać reszta mego życia.
Gdy dożyję 40 i nic nie zmieni się w moim życiu, będę żałować tego że tyle lat zmagałam się z egzystencją i nie odeszłam wcześniej.
Na obecną chwilę, są to tylko myśli, bez czynów. Można rzec, że na razie daje sobie czas. Ile? Ciężko określić.
Riverside
Tobie pomogła wiara, stałeś się osobą wierzącą. Kroczę inną drogą, bo moja wiara z dnia na dzień słabnie, niby dalej wierzę, ale to nie jest to, dawniej potrafiła mnie motywować. W wiele rzeczy tracę wiarę, w miłość, przyjaźń, czy zaufanie.
Moja rodzinka, raczej nie jest toksyczna, oni po prostu nie rozumieją. Bo jak mogą zrozumieć konserwatywni katolicy, co to jest depresja bądź myśli samobójcze, dla nich jest to nie normalne, a już na pewno nie może coś takiego występować pod ich własnym dachem. Nie wiedzą, dlaczego jestem rozdrażniona i czemu nagle w trakcie zwykłej rozmowy staje się niemiła. Dobre rady z serii "musisz ułożyć sobie życie" wcale nie pomagają, tylko irytują, bo samą mnie to boli, ale nie umiem z tym sobie poradzić.
Toksyczny to był mój ostatni związek, niby było wszystko dobrze, a tak naprawdę mnie zniszczył. Pokazał ile jestem warta.
Nie chce odbudowywać starych kontaktów, po co? Aby znowu czerpali korzyści jak pasożyty, a potem porzucili, gdy już nie da się mnie wykorzystać i gdy proszę o pomoc? Nie chce tego. Kwestia nowych kontaktów też jest ciężka, bo nie umiem ich nawiązywać, po części się boję, po części to trudne. Gdy inni poznają ludzi z problemami, jakich nigdy nie mieli, odrzucają takie relacje, bo na co im znajomy, który nie mam nic poza swoimi kłopotami? Zdrowy nigdy nie zrozumie cierpiącego.
mc
Dla mnie czerpanie radości, z otaczającego życia jest nie osiągalne. Góry - niby świetny pomysł, lubię i wędrować i jeździć na nartach, ale co z tego, skoro nie mam z kim się tam wybrać. Wszystko co sprawiało mi radość odrzuciłam, bo to takie upokarzające pojawić się gdzieś samemu, gdzie wszyscy są w jakimś towarzystwie. Po co mam gdziekolwiek iść i patrzeć na szczęście innych, na to co nie mam i na pewno nie będę mieć w najbliższym czasie?
Rozmowa z dwulatkiem to uświadomienie sobie, że być może nigdy nie będę mieć dzieci, no bo jak skoro, skoro nikt mnie nie akceptuje? Bardzo chciałabym być matką, ale co z tego, jeśli nawet połowicy nie mogę znaleźć.
Uwielbiałam czytać i zatracać się w świecie z książki, ale teraz, nie mam na to chęci, nie mogę się skupić nad książką.
Mam cierpienie i ból w sobie, nic więcej.
Nie pomagało mi to do tej pory, ludzie tylko wykorzystywali moją naiwność i chęć pomocy.
Tak, to świetnie znam, najpierw pomóż, a potem patrz jak Cię zostawiają, gdy prosisz o pomoc.
Teraz już nic. A wyjść z domu, jest tak ciężko.
Mroczne. Świadomość jak jest i jak będzie wyglądać reszta mego życia.
Gdy dożyję 40 i nic nie zmieni się w moim życiu, będę żałować tego że tyle lat zmagałam się z egzystencją i nie odeszłam wcześniej.
Na obecną chwilę, są to tylko myśli, bez czynów. Można rzec, że na razie daje sobie czas. Ile? Ciężko określić.
Riverside
Tobie pomogła wiara, stałeś się osobą wierzącą. Kroczę inną drogą, bo moja wiara z dnia na dzień słabnie, niby dalej wierzę, ale to nie jest to, dawniej potrafiła mnie motywować. W wiele rzeczy tracę wiarę, w miłość, przyjaźń, czy zaufanie.
Moja rodzinka, raczej nie jest toksyczna, oni po prostu nie rozumieją. Bo jak mogą zrozumieć konserwatywni katolicy, co to jest depresja bądź myśli samobójcze, dla nich jest to nie normalne, a już na pewno nie może coś takiego występować pod ich własnym dachem. Nie wiedzą, dlaczego jestem rozdrażniona i czemu nagle w trakcie zwykłej rozmowy staje się niemiła. Dobre rady z serii "musisz ułożyć sobie życie" wcale nie pomagają, tylko irytują, bo samą mnie to boli, ale nie umiem z tym sobie poradzić.
Toksyczny to był mój ostatni związek, niby było wszystko dobrze, a tak naprawdę mnie zniszczył. Pokazał ile jestem warta.
Nie chce odbudowywać starych kontaktów, po co? Aby znowu czerpali korzyści jak pasożyty, a potem porzucili, gdy już nie da się mnie wykorzystać i gdy proszę o pomoc? Nie chce tego. Kwestia nowych kontaktów też jest ciężka, bo nie umiem ich nawiązywać, po części się boję, po części to trudne. Gdy inni poznają ludzi z problemami, jakich nigdy nie mieli, odrzucają takie relacje, bo na co im znajomy, który nie mam nic poza swoimi kłopotami? Zdrowy nigdy nie zrozumie cierpiącego.
mc
Dla mnie czerpanie radości, z otaczającego życia jest nie osiągalne. Góry - niby świetny pomysł, lubię i wędrować i jeździć na nartach, ale co z tego, skoro nie mam z kim się tam wybrać. Wszystko co sprawiało mi radość odrzuciłam, bo to takie upokarzające pojawić się gdzieś samemu, gdzie wszyscy są w jakimś towarzystwie. Po co mam gdziekolwiek iść i patrzeć na szczęście innych, na to co nie mam i na pewno nie będę mieć w najbliższym czasie?
Rozmowa z dwulatkiem to uświadomienie sobie, że być może nigdy nie będę mieć dzieci, no bo jak skoro, skoro nikt mnie nie akceptuje? Bardzo chciałabym być matką, ale co z tego, jeśli nawet połowicy nie mogę znaleźć.
Uwielbiałam czytać i zatracać się w świecie z książki, ale teraz, nie mam na to chęci, nie mogę się skupić nad książką.
mc napisał(a):skup się na tym co masz - jest tego całe mnóstwo!
Mam cierpienie i ból w sobie, nic więcej.
mc napisał(a):"Jeśli pragniesz szczęścia dla siebie, nigdy go nie znajdziesz, jeśli pragniesz go dla innych - znajdziesz go również dla siebie".
Nie pomagało mi to do tej pory, ludzie tylko wykorzystywali moją naiwność i chęć pomocy.
mc napisał(a):najpierw uczyń, a póżniej zobaczysz, najpierw daj, a potem otrzymasz
Tak, to świetnie znam, najpierw pomóż, a potem patrz jak Cię zostawiają, gdy prosisz o pomoc.
Riverside napisał(a):A co może z siebie dać niewychodzące z domu warzywko .
Teraz już nic. A wyjść z domu, jest tak ciężko.