25 Mar 2023, Sob 12:58, PID: 867724
Jako formę pomocy sobie (a może też komus, majacemu podobne do moich doswiadczenia) chciałabym opowiedzieć więcej o swoich stosunkach z rodzicami. Skłoniła mnie do tego dzisiejsza rozmowa z mamą.
Irytuje mnie jej "bezradność". Prawie dziś przy mnie płakała, bo nie wie, co dalej robić.
Odkąd pamiętam, jak tylko ojciec łapał ciąg, to babcia (jego mama) zawsze do nas przyjeżdżała i go pilnowała (razem z mamą i ze mną) żeby nie chodził po wsi i wstydu nie robił. Wódkę miał podstawiana pod nos, bo inaczej awantury robił. Karmiono i sprzątano po nim jak po dziecku. Finansowo pomagali też inni członkowierodziny. Po każdympiciu były wielkie rozmowy, groźby, prośby, obietnice, ale po kilku dniach wszystko siępo kościach rozchodziło, słowa rzucane na wiatr.
W tym wszystkim bratem i mną nikt się specjalnie nie interesował. Nigdy nie byliśmy zaniedbani materialnie, ale emocjonalnie już tak.
Gdy byłam mała i nie rozumiałam jeszcze, co się dzieje, dlaczego tata krzyczy, nigdy, nigdy nie usłyszałam dobrego słowa od mamy. Żadnego wyjaśnienia, na dziecięcy sposób, sytuacji. Żadnego przytulenia.
Gdy byłam trochę starsza, w dużej mierze winiałam ją za picie ojca. Czułam wręcz nienawiść za to, że na to pozwala. Że nie jesteśmy dla niej wystarczająco ważni, żeby o nas dbała. Albo ona wystarczająco zaradna.
Szybko wyprowadziłam się z domu i od tego czasu trochę się między nami polepszyło. Zaczęłam sobie tłumaczyć i rozumieć i mamę i ojca.
Ale żal jest. A momentami nawet wściekłość. Tyle złych rzeczy czułam, a ona teraz szuka we mnie wsparcia. Bo widzi, że wszyscy się już odsunęli. Dzieci się wyprowadziły. A ona została sama z mężem alkoholikiem.
Irytuje mnie jej "bezradność". Prawie dziś przy mnie płakała, bo nie wie, co dalej robić.
Odkąd pamiętam, jak tylko ojciec łapał ciąg, to babcia (jego mama) zawsze do nas przyjeżdżała i go pilnowała (razem z mamą i ze mną) żeby nie chodził po wsi i wstydu nie robił. Wódkę miał podstawiana pod nos, bo inaczej awantury robił. Karmiono i sprzątano po nim jak po dziecku. Finansowo pomagali też inni członkowierodziny. Po każdympiciu były wielkie rozmowy, groźby, prośby, obietnice, ale po kilku dniach wszystko siępo kościach rozchodziło, słowa rzucane na wiatr.
W tym wszystkim bratem i mną nikt się specjalnie nie interesował. Nigdy nie byliśmy zaniedbani materialnie, ale emocjonalnie już tak.
Gdy byłam mała i nie rozumiałam jeszcze, co się dzieje, dlaczego tata krzyczy, nigdy, nigdy nie usłyszałam dobrego słowa od mamy. Żadnego wyjaśnienia, na dziecięcy sposób, sytuacji. Żadnego przytulenia.
Gdy byłam trochę starsza, w dużej mierze winiałam ją za picie ojca. Czułam wręcz nienawiść za to, że na to pozwala. Że nie jesteśmy dla niej wystarczająco ważni, żeby o nas dbała. Albo ona wystarczająco zaradna.
Szybko wyprowadziłam się z domu i od tego czasu trochę się między nami polepszyło. Zaczęłam sobie tłumaczyć i rozumieć i mamę i ojca.
Ale żal jest. A momentami nawet wściekłość. Tyle złych rzeczy czułam, a ona teraz szuka we mnie wsparcia. Bo widzi, że wszyscy się już odsunęli. Dzieci się wyprowadziły. A ona została sama z mężem alkoholikiem.