27 Paź 2010, Śro 17:44, PID: 226465
- żadne leki (przynajmniej mi nie pomogły)
- żadne wizyty u psychologów i psychiatrów (bo pan psycholog w 2004 roku napisał, że mam problemy interpersonalne i adaptacyjne w karcie pacjencie i wymagam terapii, ale ch*j nie powiedział mi o tym i nie zachęcił do terapii; podobnie psychiatrzy - leki przepisać jak najbardziej, ale rozwinąć problematykę lęku i jak go zlikwidować to już nie).
Biorąc pod uwagę powyższe, postanowiłem wziąć sprawę we własne ręce i stać się terapeutą dla samego siebie. Swoją drogą nawet rozpocząłem edukację w tym kierunku i jeśli wszystko dobrze pójdzie za kilka lat będę pomagać innym zawodowo w ich problemach emocjonalnych, uzależnieniach itd.
- nie użalałem się nad sobą za bardzo (co niestety widzę, że jest ulubionym zajęciem na tym forum, dlatego zrezygnowałem z niego). Rozumiem, że fobik potrzebuje zrozumienia, ale samo zrozumienie tylko utrwala problem, na zasadzie 'skoro poznałem ludzi z podobnymi problemami, to już nie mam motywacji by się zmieniać, bo takich jak ja jest więcej'.
- stałem się egoistą (egoiści nie pozwalają sobie cierpieć przez innych), kocham przede wszystkim siebie, potem innych
- pogodziłem się z faktem, że moja rodzina ma zły wpływ na moje zdrowie psychiczne, już ich nie kocham, ale szanuję (do dzisiaj nie wiedzą, że byłem w fobii i depresji, nawet specjalnie nie zauważyli, że z niej wyszedłem, według nich jestem właściwie jaki byłem, według mnie - zmieniło się całe moje życie, wewnętrzne przynajmniej)
- zacząłem szukać TYLKO mądrych ludzi, takich, którzy rozumieją problemy emocjonalne i są gotowi pomóc; na odległość kilometra wyczuwam ludzi, którzy są dla mnie toksyczni i hamują mój rozwój - z takimi ograniczam kontakt do minimum
- prowadziłem dzienniki z opisem swojego życia wewnętrznego po kilka godzin dziennie, dzięki czemu podniosłem samoświadomość i opanowałem umiejętność kontrolowania emocji
- przeczytałem bardzo mądre książki, pomagając podnieść poczucie własnej wartości i poprawić komunikację międzyludzką
- mnóstwo wychodzenia w teren i podchodzenia do ludzi
- wziąłem pełną odpowiedzialność za swoje życie, po raz pierwszy w życiu poczułem, co to prawdziwa wolność
Oto dialog pomiędzy Henrym a Markiem z filmu Synalek (The Good Son). Skopiowałem z IMDB, żeby było dosłownie. Tłumaczenie własne.
Henry: I feel sorry for you, Mark. You just don't know how to have fun. (Współczuję ci, Mark. Po prostu nie umiesz się bawić.)
Mark: What? (Co?)
Henry: It's because you're scared all the time. I know. I used to be scared too. But that was before I found out. (To dlatego, że ciągle się boisz. Wiem. Też się kiedyś bałem. Ale to było zanim się dowiedziałem.)
Mark: Found out what? (Czego się dowiedziałeś?)
Henry: That once you realize that you can do anything... you're free. You can fly. Nobody can touch you... nobody. Mark... don't be afraid to fly. (Że gdy tylko zdasz sobie sprawę, że możesz robić wszystko... stajesz się wolny. Możesz latać. Nikt nie może cię dotknąć... nikt. Mark... nie bój się latać.
Mark: You're sick... (Jesteś chory...)
Henry: Hey, I promise you something amazing, something you'll never forget. Where's the gratitude? (Ej, obiecuję ci coś niesamowitego, coś czego nigdy nie zapomnisz. Gdzie wdzięczność?)
Film widziałem jakieś dwa czy trzy lata temu. Wtedy te słowa mnie przestraszyły tak jak Marka. Ale gdy widziałem go niedawno, to się wręcz wzruszyłem, bo przestałem się bać tak jak Henry. No może prawie, bo Henry był psychopatą:-D Nie bać się w ogóle też jest źle. Ale to prawda, że strach podcina skrzydła. Nie można ich rozłożyć i po prostu zacząć latać. Ja już latam :-)
- żadne wizyty u psychologów i psychiatrów (bo pan psycholog w 2004 roku napisał, że mam problemy interpersonalne i adaptacyjne w karcie pacjencie i wymagam terapii, ale ch*j nie powiedział mi o tym i nie zachęcił do terapii; podobnie psychiatrzy - leki przepisać jak najbardziej, ale rozwinąć problematykę lęku i jak go zlikwidować to już nie).
Biorąc pod uwagę powyższe, postanowiłem wziąć sprawę we własne ręce i stać się terapeutą dla samego siebie. Swoją drogą nawet rozpocząłem edukację w tym kierunku i jeśli wszystko dobrze pójdzie za kilka lat będę pomagać innym zawodowo w ich problemach emocjonalnych, uzależnieniach itd.
- nie użalałem się nad sobą za bardzo (co niestety widzę, że jest ulubionym zajęciem na tym forum, dlatego zrezygnowałem z niego). Rozumiem, że fobik potrzebuje zrozumienia, ale samo zrozumienie tylko utrwala problem, na zasadzie 'skoro poznałem ludzi z podobnymi problemami, to już nie mam motywacji by się zmieniać, bo takich jak ja jest więcej'.
- stałem się egoistą (egoiści nie pozwalają sobie cierpieć przez innych), kocham przede wszystkim siebie, potem innych
- pogodziłem się z faktem, że moja rodzina ma zły wpływ na moje zdrowie psychiczne, już ich nie kocham, ale szanuję (do dzisiaj nie wiedzą, że byłem w fobii i depresji, nawet specjalnie nie zauważyli, że z niej wyszedłem, według nich jestem właściwie jaki byłem, według mnie - zmieniło się całe moje życie, wewnętrzne przynajmniej)
- zacząłem szukać TYLKO mądrych ludzi, takich, którzy rozumieją problemy emocjonalne i są gotowi pomóc; na odległość kilometra wyczuwam ludzi, którzy są dla mnie toksyczni i hamują mój rozwój - z takimi ograniczam kontakt do minimum
- prowadziłem dzienniki z opisem swojego życia wewnętrznego po kilka godzin dziennie, dzięki czemu podniosłem samoświadomość i opanowałem umiejętność kontrolowania emocji
- przeczytałem bardzo mądre książki, pomagając podnieść poczucie własnej wartości i poprawić komunikację międzyludzką
- mnóstwo wychodzenia w teren i podchodzenia do ludzi
- wziąłem pełną odpowiedzialność za swoje życie, po raz pierwszy w życiu poczułem, co to prawdziwa wolność
Oto dialog pomiędzy Henrym a Markiem z filmu Synalek (The Good Son). Skopiowałem z IMDB, żeby było dosłownie. Tłumaczenie własne.
Henry: I feel sorry for you, Mark. You just don't know how to have fun. (Współczuję ci, Mark. Po prostu nie umiesz się bawić.)
Mark: What? (Co?)
Henry: It's because you're scared all the time. I know. I used to be scared too. But that was before I found out. (To dlatego, że ciągle się boisz. Wiem. Też się kiedyś bałem. Ale to było zanim się dowiedziałem.)
Mark: Found out what? (Czego się dowiedziałeś?)
Henry: That once you realize that you can do anything... you're free. You can fly. Nobody can touch you... nobody. Mark... don't be afraid to fly. (Że gdy tylko zdasz sobie sprawę, że możesz robić wszystko... stajesz się wolny. Możesz latać. Nikt nie może cię dotknąć... nikt. Mark... nie bój się latać.
Mark: You're sick... (Jesteś chory...)
Henry: Hey, I promise you something amazing, something you'll never forget. Where's the gratitude? (Ej, obiecuję ci coś niesamowitego, coś czego nigdy nie zapomnisz. Gdzie wdzięczność?)
Film widziałem jakieś dwa czy trzy lata temu. Wtedy te słowa mnie przestraszyły tak jak Marka. Ale gdy widziałem go niedawno, to się wręcz wzruszyłem, bo przestałem się bać tak jak Henry. No może prawie, bo Henry był psychopatą:-D Nie bać się w ogóle też jest źle. Ale to prawda, że strach podcina skrzydła. Nie można ich rozłożyć i po prostu zacząć latać. Ja już latam :-)