16 Kwi 2012, Pon 11:06, PID: 298723
Powiedziałabym, że osoby w takim stanie jak my widzą trochę więcej niż ludzie hmm.. normalnie funkcjonujący w społeczeństwie. Odnoszę wrażenie, że jestem w stanie do każdej sprawy podejść ze wszystkich stron, zanalizować ją od podstaw, z różnego punktu widzenia. Być może to tylko złudzenie i coś w rodzaju efektu Krugera-Dunninga : )
Żyję założeniem, że doświadczanie smutku jest dobre.
Co się tyczy przyszłości - to między innymi natrętne myśli o niej nie pozwalały mi normalnie funkcjonować, a z czasem uniemożliwiły mi to funkcjonowanie na pewien okres. Teraz się leczę, ale mimo, iż leki posegregowały mi trochę myśli w głowie i umożliwiają mi skupienie się na rutynowych czynnościach, i tak uważam że wiele przez nie tracę. Ale jestem zdolna przynajmniej wstać rano z łóżka i zrobić cokolwiek...wspominam tylko o tym, gdyby ktoś rozważał podjęcie leczenia. Co do terapii z psychologiem - na pewno nie zaszkodzi, ale nie uważam, by miała pomóc - przecież prowadzisz rozmowę z obcą Ci osobą, która nie jest w stanie Cię zrozumieć, bo nigdy czegoś takiego jak ty nie doświadczyła, no i czuję się tam przynajmniej nie na miejscu.
Myślę, że całkiem podbudowująca jest sama świadomość, że jest wiele takich ludzi, i możliwość podzielenia się swoimi przeżyciami - może komuś pomogą. No i świadomość, że można tu zostać zrozumianym (jak głupio by to nie brzmiało, internet jest bardzo pomocny jeżeli chodzi o takie sprawy). Proszę mi wybaczyć, iż rozpisuję się trochę od rzeczy. W każdym razie, mogę się po części podpisać pod tym, co napisałaś TimeTraveler. Niestety nie potrafię dać żadnej rady...gdyż sama ze sobą sobie nie radzę.
Żyję założeniem, że doświadczanie smutku jest dobre.
Co się tyczy przyszłości - to między innymi natrętne myśli o niej nie pozwalały mi normalnie funkcjonować, a z czasem uniemożliwiły mi to funkcjonowanie na pewien okres. Teraz się leczę, ale mimo, iż leki posegregowały mi trochę myśli w głowie i umożliwiają mi skupienie się na rutynowych czynnościach, i tak uważam że wiele przez nie tracę. Ale jestem zdolna przynajmniej wstać rano z łóżka i zrobić cokolwiek...wspominam tylko o tym, gdyby ktoś rozważał podjęcie leczenia. Co do terapii z psychologiem - na pewno nie zaszkodzi, ale nie uważam, by miała pomóc - przecież prowadzisz rozmowę z obcą Ci osobą, która nie jest w stanie Cię zrozumieć, bo nigdy czegoś takiego jak ty nie doświadczyła, no i czuję się tam przynajmniej nie na miejscu.
Myślę, że całkiem podbudowująca jest sama świadomość, że jest wiele takich ludzi, i możliwość podzielenia się swoimi przeżyciami - może komuś pomogą. No i świadomość, że można tu zostać zrozumianym (jak głupio by to nie brzmiało, internet jest bardzo pomocny jeżeli chodzi o takie sprawy). Proszę mi wybaczyć, iż rozpisuję się trochę od rzeczy. W każdym razie, mogę się po części podpisać pod tym, co napisałaś TimeTraveler. Niestety nie potrafię dać żadnej rady...gdyż sama ze sobą sobie nie radzę.