23 Wrz 2012, Nie 20:43, PID: 317614
To chyba jestem jedną z nielicznych osób z tą fobią, która radzi sobie bez psychologa. Jak sobie poradziłam z niską samooceną? Paradoksalnie, w momencie gdy spotkało mnie kolejne z rzędu niepowodzenie w sferze prywatnej, uderzyło mnie jak wiele znaczy dla mnie zdanie innych ludzi. Skoro ktoś może sprawić, że będę się czuła jak bogini, to analogicznie ma moc wmówienia mi, że jestem żałosnym g.... . To wydaje się logiczne. I z pomocą Boga (jestem wierząca, ale nie czuję się katoliczką, raczej chrześcijanką), udało mi się trochę polubić siebie. I wiem, że dopóki nie będę znała swojej prawdziwej wartości, nie mam co szukać partnera. To by była kolejna huśtawka z tragicznym końcem.
A co do kontaktów z ludźmi- też się ich boję, ale reaguję trochę w inny sposób, a mianowicie okropnym gadulstwem, śmiechem itd. I jestem w tych kontaktach bardzo otwarta, prowadzę niby swobodną rozmowę, która tak naprawdę nic mnie nie obchodzi. Maska towarzyskości, tak reaguje mój organizm. I postanowiłam to zwalczyć, reagować z mniejszym entuzjazmem, jak nie ma tematu do rozmowy to cześć, tyle. Trudno, nie będzie mi głupio tylko dlatego, że nie mamy o czym rozmawiać. Po prostu zaczynam zdrowiej patrzeć na świat i jak nie mam na coś wpływu- olać to. Więc olewam wszystkich dookoła i czuję się o niebo lepiej
Ale wiem, że trudno jest to pojąć ot tak, czytając czyjeś wypociny. Taka jest moja droga, moja historia, każdy ma swoją. Ja nie odważyłabym się iść do psychologa, powierzyć mu swoje sekrety, o nie. Ale jak ktoś jest zupełnie zagubiony i wie, że nie zna klucza do siebie- może nie ma innego wyjścia.
A co do kontaktów z ludźmi- też się ich boję, ale reaguję trochę w inny sposób, a mianowicie okropnym gadulstwem, śmiechem itd. I jestem w tych kontaktach bardzo otwarta, prowadzę niby swobodną rozmowę, która tak naprawdę nic mnie nie obchodzi. Maska towarzyskości, tak reaguje mój organizm. I postanowiłam to zwalczyć, reagować z mniejszym entuzjazmem, jak nie ma tematu do rozmowy to cześć, tyle. Trudno, nie będzie mi głupio tylko dlatego, że nie mamy o czym rozmawiać. Po prostu zaczynam zdrowiej patrzeć na świat i jak nie mam na coś wpływu- olać to. Więc olewam wszystkich dookoła i czuję się o niebo lepiej
Ale wiem, że trudno jest to pojąć ot tak, czytając czyjeś wypociny. Taka jest moja droga, moja historia, każdy ma swoją. Ja nie odważyłabym się iść do psychologa, powierzyć mu swoje sekrety, o nie. Ale jak ktoś jest zupełnie zagubiony i wie, że nie zna klucza do siebie- może nie ma innego wyjścia.