12 Sie 2019, Pon 18:26, PID: 801967
Gdy Bóg mówi do człowieka, to musi to czynić albo bezpośrednio, albo za pośrednictwem innego człowieka, do którego przedtem przemawiał bezpośrednio. Jak przemawia Bóg bezpośrednio do człowieka, to zupełnie dobrze rozumieć mogą ci, do których tak mówił; jak natomiast mają to zrozumieć inni, to trudno wiedzieć, a może i zgoła niepodobna. Jeśli bowiem ktoś powiada mi, że Bóg przemawiał do niego w sposób nadprzyrodzony i bezpośrednio, a ja powątpiewam o tym, to niełatwo mi przedstawić sobie, jakie argumenty może on wysunąć, by mnie zmusić iżbym w to uwierzył.
To jest dobre, ale jeśli zostałoby zastosowane zbyt gorliwie, doprowadziłoby do odrzucenia całej Biblii. Dlatego Hobbes stwierdza, że potrzebny jest sprawdzian, a do tego sprawdzianu dochodzi po odpowiednim zbadaniu świętych ksiąg: Tak więc oczywiste jest nauczanie religii, którą Bóg ustanowił, i dokonanie cudu w danej chwili, wzięte łącznie, były jedynymi oznakami, które wedle Pisma dowodzą, że ktoś jest prawdziwym prorokiem.
A jako, „że cuda dziać się przestają” znaczy, że można ufać tylko księgom biblijnym. Hobbes omawia różne księgi, które są przyjmowane przez różne sekty, a „zagadnieniem wielce dyskutowanym wśród różnych sekt religii chrześcijańskiej jest to, skąd Pismo Święte czerpie autorytet.” Dla Hobbesa „jest też jasne, że wiedzieć iż pismo jest słowem bożym, mogą tylko ci, którym sam Bóg objawił to w sposób nadprzyrodzony (choć wierzą w to wszyscy możliwi chrześcijanie).” A „pytaniem więc, prawidłowo postawionym, jest: mocą czyjej władzy Pismo stało się prawem?”
Nie jest zaskakujące, że Hobbes dochodzi do wniosku, iż nie ma sposobu ustalenia tego inaczej jak przez władzę państwową: „Komu więc Bóg nie objawił na drodze nadprzyrodzonej, że ci, którzy je ogłosili, byli przez Boga posłani, ten nie jest obowiązany dawać mu posłuchu na innej podstawie niż autorytet władczy tego, czyje rozkazy mają już moc praw.”
Autor omawia dziesięć przykazań i zastanawia się „kto nadał tym zapisanym tablicom wiążącą moc praw. Nie ma wątpliwości, że sam Bóg uczynił je prawem: lecz dlatego, że prawo samo z siebie nie zobowiązuje, nie jest też prawem dla nikogo poza tymi, którzy uznają je za akt suwerena, bo w jaki sposób lud Izraela mógł być zobowiązany do posłuszeństwa wobec praw, które Mojżesz im wygłosił, skoro było im zakazane podchodzić do góry, by usłyszeć co Bóg mówił do Mojżesza?” i dochodzi do wniosku tak jak wcześniej, iż „zapewnienie Pismu statusu prawa należało do władzy państwowej.”
Na końcu mówi: „A teraz rozważymy, jakie funkcje w kościele mają te osoby, które są suwerenami państwowymi i przyjęły wiarę chrześcijańską?” Na co odpowiedzią jest: „Suwerenowie nosili miano pasterzy ludu, jako, że tam żaden poddany nie mógł pouczać ludu inaczej niż za pozwoleniem i z mocy suwerena.”
To jest dobre, ale jeśli zostałoby zastosowane zbyt gorliwie, doprowadziłoby do odrzucenia całej Biblii. Dlatego Hobbes stwierdza, że potrzebny jest sprawdzian, a do tego sprawdzianu dochodzi po odpowiednim zbadaniu świętych ksiąg: Tak więc oczywiste jest nauczanie religii, którą Bóg ustanowił, i dokonanie cudu w danej chwili, wzięte łącznie, były jedynymi oznakami, które wedle Pisma dowodzą, że ktoś jest prawdziwym prorokiem.
A jako, „że cuda dziać się przestają” znaczy, że można ufać tylko księgom biblijnym. Hobbes omawia różne księgi, które są przyjmowane przez różne sekty, a „zagadnieniem wielce dyskutowanym wśród różnych sekt religii chrześcijańskiej jest to, skąd Pismo Święte czerpie autorytet.” Dla Hobbesa „jest też jasne, że wiedzieć iż pismo jest słowem bożym, mogą tylko ci, którym sam Bóg objawił to w sposób nadprzyrodzony (choć wierzą w to wszyscy możliwi chrześcijanie).” A „pytaniem więc, prawidłowo postawionym, jest: mocą czyjej władzy Pismo stało się prawem?”
Nie jest zaskakujące, że Hobbes dochodzi do wniosku, iż nie ma sposobu ustalenia tego inaczej jak przez władzę państwową: „Komu więc Bóg nie objawił na drodze nadprzyrodzonej, że ci, którzy je ogłosili, byli przez Boga posłani, ten nie jest obowiązany dawać mu posłuchu na innej podstawie niż autorytet władczy tego, czyje rozkazy mają już moc praw.”
Autor omawia dziesięć przykazań i zastanawia się „kto nadał tym zapisanym tablicom wiążącą moc praw. Nie ma wątpliwości, że sam Bóg uczynił je prawem: lecz dlatego, że prawo samo z siebie nie zobowiązuje, nie jest też prawem dla nikogo poza tymi, którzy uznają je za akt suwerena, bo w jaki sposób lud Izraela mógł być zobowiązany do posłuszeństwa wobec praw, które Mojżesz im wygłosił, skoro było im zakazane podchodzić do góry, by usłyszeć co Bóg mówił do Mojżesza?” i dochodzi do wniosku tak jak wcześniej, iż „zapewnienie Pismu statusu prawa należało do władzy państwowej.”
Na końcu mówi: „A teraz rozważymy, jakie funkcje w kościele mają te osoby, które są suwerenami państwowymi i przyjęły wiarę chrześcijańską?” Na co odpowiedzią jest: „Suwerenowie nosili miano pasterzy ludu, jako, że tam żaden poddany nie mógł pouczać ludu inaczej niż za pozwoleniem i z mocy suwerena.”