28 Gru 2009, Pon 21:00, PID: 191020
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Gru 2009, Wto 23:48 przez eric.)
U mnie przyczyną była samotniczość. Wcześniej nie miałem problemów w kontaktach z ludźmi, wszystko zaczęło się w szkole. Od razu zyskałem wrogów, bo olewałem całą klasę. Nie reagowałem na słowa, więc zaczęło się bicie, wręcz katowanie. Nie pomagało proszenie rodziców o zmianę szkoły. Nawet wtedy nie byłem przekonany że to coś pomoże, myślałem że wszyscy tacy są i wszędzie będzie tak samo. Dopiero pod koniec gimnazjum zauważyłem, że jakbym poszedł do innej szkoły to byłoby super, bo chodziłem do najgorszej w mieście (czego wcześniej nie wiedziałem albo nawet nie brałem pod uwagę, myśląc że wszędzie będzie tak samo, że ludzie po prostu tacy są). Niestety fobia już się urodziła. W liceum już jest ok, ale lęk się pojawił. Cały czas mam wrażenie, że ktoś sie do mnie doczepi że nie jestem towarzyski, zacznie wyśmiewać, a ja co mogę zrobić? Nie przemówię do rozumu, bo tacy co zaczepiają nie mają rozumu. Będę się bił? Ja jestem sam, a on przyprowadzi 10 kumpli i jakie ja mam szanse? Tak było we wcześniejszych szkołach. Teraz to wrażenie już mija, trochę pomogła też terapia Richardsa, ale nadal moja zniszczona psychika mówi mi że jestem w niebezpieczeństwie i czuje strach, lęk, stres. Teraz mniej się boję, ale w 1 klasie po prostu zjadałem zęby żeby komuś nie podpaść, bo to oznaczałoby 3 lata z głowy. Nawet poszedłem do jednego liceum na początku i stało się DOKŁADNIE TO SAMO CO W GIMNAZJUM. Ale stwierdziłem że mam dosyć i przepisałem sie do prywatnego po 2 tygodniach. Tam mam spokój, ale głowa ciągle powtarza że nie jestem bezpieczny w 100%. I chyba mówi prawdę, w końcu prawie wpadłem w takie samo , dobrze że zdążyłem się przepisać w porę! Lęk sprawiają u mnie grupy, do których muszę długo uczęszczać. Poza tym daję sobie radę. Dlatego wybieram studia zaoczne i samotną pracę w przyszłości. Moja samotnicza natura na to na pewno pozwoli. Kontakty z rodziną i najlepszym kumplem mi wystarczą, a może poznam jeszcze jakieś pojedyncze miłe osoby. Powoli moją dewizą życiową staje się "z dala od grup, z dala od tłumów!" Olé!!
Często nachodzą mnie refleksje, że jeśli nie ta posrana szkoła to byłbym dzisiaj wspaniałym wrażliwym człowiekiem z bogatym wnętrzem. Ale nie miałem na to wpływu, losu nie zmienię. Więc biorę się za siebie takiego jaki jestem teraz i mimo że jest ciężko to wychodzi mi to na dobre.
Często nachodzą mnie refleksje, że jeśli nie ta posrana szkoła to byłbym dzisiaj wspaniałym wrażliwym człowiekiem z bogatym wnętrzem. Ale nie miałem na to wpływu, losu nie zmienię. Więc biorę się za siebie takiego jaki jestem teraz i mimo że jest ciężko to wychodzi mi to na dobre.