16 Sty 2014, Czw 21:30, PID: 376988
Właściwie to niedawno doszłam do wniosku, że mam taką fobię...
Ogólnie to w dzieciństwie byłam spoko, dużo się udzielałam w klasie, brałam udział w każdym przedstawieniu. W gimnazjum też było okey. Dopiero w technikum zaczęłam bać się jeść w miejscach publicznych, wychodzić gdzieś bez kogoś znajomego.
Wydaję mi się, że to przez moją rodzinę. Jestem jedynaczką, mój ojciec nie mieszkał z nami ze względu na swoją pracę. Wpadał do domu może dwa razy w roku, pamiętam że nawet jak był to ja dla niego nie istniałam. W pamięci mam taką scenkę strasznie chciałam zwrócić na siebie jego uwagę, ale tylko mnie za to sprał i na tym się skończyło. pamiętam też kilka sytuacji jak przychodził naje*any i się kłócił z matką. Końcem podstawówki i początkiem gimnazjum trochę mi się przytyło więc mnie wyzywał od grubych świń, brzydali i tym podobnych matka nigdy mu nie powiedziała, żeby przestał i to mnie najgorzej bolało. Potem gdy schudłam to znowu mnie niszczył że jestem za chuda i kto takiego patyka będzie chciał i że nigdy nie znajdę sobie chłopaka (no akurat z tym miał rację). Pod koniec technikum przeszedł na emeryturę i wrócił do domu... Pierwszy miesiąc był najgorszym w moim życiu chyba, chyba już do końca życia nikt mi tyle razy nie powie żebym wypier*dalała ile się tego nasłuchałam przez ten jeden miesiąc. Do tej pory praktycznie z nim nie rozmawiam, boli mnie to że chyba nigdy nie powiedział mi że mnie kocha, a matka chyba ostatni raz powiedziała mi to w 2 klasie podstawówki. Z nią tez nie mogę porozmawiać normalnie, bo wszystko to moja wina a ojciec jest mega zaje*isty i święty przecież. Mam ponad 20 lat a matka dzwoni do mnie jak nie wracam przed północą do domu...
Kiedy próbuje jej coś wytłumaczyć to reaguje agresją więc już dałam sobie z tym spokój.
Ogólnie to dlatego chyba piję tak dużo...
Ogólnie to w dzieciństwie byłam spoko, dużo się udzielałam w klasie, brałam udział w każdym przedstawieniu. W gimnazjum też było okey. Dopiero w technikum zaczęłam bać się jeść w miejscach publicznych, wychodzić gdzieś bez kogoś znajomego.
Wydaję mi się, że to przez moją rodzinę. Jestem jedynaczką, mój ojciec nie mieszkał z nami ze względu na swoją pracę. Wpadał do domu może dwa razy w roku, pamiętam że nawet jak był to ja dla niego nie istniałam. W pamięci mam taką scenkę strasznie chciałam zwrócić na siebie jego uwagę, ale tylko mnie za to sprał i na tym się skończyło. pamiętam też kilka sytuacji jak przychodził naje*any i się kłócił z matką. Końcem podstawówki i początkiem gimnazjum trochę mi się przytyło więc mnie wyzywał od grubych świń, brzydali i tym podobnych matka nigdy mu nie powiedziała, żeby przestał i to mnie najgorzej bolało. Potem gdy schudłam to znowu mnie niszczył że jestem za chuda i kto takiego patyka będzie chciał i że nigdy nie znajdę sobie chłopaka (no akurat z tym miał rację). Pod koniec technikum przeszedł na emeryturę i wrócił do domu... Pierwszy miesiąc był najgorszym w moim życiu chyba, chyba już do końca życia nikt mi tyle razy nie powie żebym wypier*dalała ile się tego nasłuchałam przez ten jeden miesiąc. Do tej pory praktycznie z nim nie rozmawiam, boli mnie to że chyba nigdy nie powiedział mi że mnie kocha, a matka chyba ostatni raz powiedziała mi to w 2 klasie podstawówki. Z nią tez nie mogę porozmawiać normalnie, bo wszystko to moja wina a ojciec jest mega zaje*isty i święty przecież. Mam ponad 20 lat a matka dzwoni do mnie jak nie wracam przed północą do domu...
Kiedy próbuje jej coś wytłumaczyć to reaguje agresją więc już dałam sobie z tym spokój.
Ogólnie to dlatego chyba piję tak dużo...