14 Paź 2014, Wto 15:52, PID: 415808
W moim przypadku to mogą być tylko i wyłącznie geny przejęte po rodzicach + ewentualnie sytuacja w domu. Mam brata, który od przeszło 8 lat choruje na nerwicę lękową. Nie wychodzi z domu, nie ma sił ani ochoty na poświęcanie się jakiejkolwiek pasji, przyjmuje silne leki psychotropowe, które powoli, lecz sukcesywnie wyniszczają go od środka. Wstyd się przyznać, ale jako gimnazjalistka unikałam sytuacji, w których byłam zmuszona zapraszać kogokolwiek do domu, bo potwornie bałam się, że brat mógłby mieć akurat w tym momencie atak, a potem plotka o mojej sytuacji rodzinnej zostałaby puszczona na całą szkołę...
Inna sprawa, że zarówno moja mama jak i mój tata są wielce nadwrażliwi. Mama ma skłonności depresyjne, natomiast ojciec całymi dniami potrafi siedzieć zamknięty w swoim pokoju i słowem się do nikogo nie odezwać. Czasem mam nawet wrażenie, że jest równie aspołeczny jak ja C: Jedyne co go ode mnie odróżnia to większa pewność siebie i brak lęku przed rozmowami telefonicznymi.
Poza tym, z racji tego, że od małego zmagam się z nadwagą (już raz udało mi się z nią wygrać, ale na krótko niestety :C), od podstawówki noszę łatkę 'grubaski', 'pulpeta' etc. Jako dziecko miałam na takie wyzwiska jeden skuteczny sposób - 'lanie po mordach' pisząc kolokwialnie, haha Im jednak starsza się robiłam, tym bardziej takie zachowanie mi nie przystawało i jedyna broń, jaką posiadałam została mi wytrącona z rąk... Niby ludzie wokół mnie też trochę zmądrzeli i przestali mi dokuczać, ale uraz pozostał. I tak oto do dzisiaj żyję w przeświadczeniu o swojej brzydocie, choć nieraz słyszałam, że wcale źle nie wyglądam C:
Jest też inna opcja - w pierwszej klasie gimnazjum zostałam wytypowana przez polonistkę do roli przedstawicielki naszej szkoły na konkursie recytatorskim. Odczuwałam tak potworną presję, że w czasie występu ze stresu zapomniałam połowę wiersza. To było coś strasznego - dziesiątki par oczu wlepionych w moją osobę, brr nikomu nie życzę podobnych przeżyć :c
Inna sprawa, że zarówno moja mama jak i mój tata są wielce nadwrażliwi. Mama ma skłonności depresyjne, natomiast ojciec całymi dniami potrafi siedzieć zamknięty w swoim pokoju i słowem się do nikogo nie odezwać. Czasem mam nawet wrażenie, że jest równie aspołeczny jak ja C: Jedyne co go ode mnie odróżnia to większa pewność siebie i brak lęku przed rozmowami telefonicznymi.
Poza tym, z racji tego, że od małego zmagam się z nadwagą (już raz udało mi się z nią wygrać, ale na krótko niestety :C), od podstawówki noszę łatkę 'grubaski', 'pulpeta' etc. Jako dziecko miałam na takie wyzwiska jeden skuteczny sposób - 'lanie po mordach' pisząc kolokwialnie, haha Im jednak starsza się robiłam, tym bardziej takie zachowanie mi nie przystawało i jedyna broń, jaką posiadałam została mi wytrącona z rąk... Niby ludzie wokół mnie też trochę zmądrzeli i przestali mi dokuczać, ale uraz pozostał. I tak oto do dzisiaj żyję w przeświadczeniu o swojej brzydocie, choć nieraz słyszałam, że wcale źle nie wyglądam C:
Jest też inna opcja - w pierwszej klasie gimnazjum zostałam wytypowana przez polonistkę do roli przedstawicielki naszej szkoły na konkursie recytatorskim. Odczuwałam tak potworną presję, że w czasie występu ze stresu zapomniałam połowę wiersza. To było coś strasznego - dziesiątki par oczu wlepionych w moją osobę, brr nikomu nie życzę podobnych przeżyć :c