26 Lut 2018, Pon 12:15, PID: 732959
Tak mi się przypomniało, że po części mogły to być we wczesnym dzieciństwie teksty od rodziny w stylu "zobaczcie jaki odważny!", "nie wymądrzaj się!", "nie bądź taki mądry!". Miałem też uraz na długo po tym jak w drugiej klasie podstawówce pojawiła się nowa dziewczyna w naszej klasie. Normalna rzecz, że ktoś dołączy do klasy. Na początku roku szkolnego mieliśmy wycieczkę klasową do parku. Z jakiegoś powodu nie miałem gdzie spakować soku, więc ona chętnie spakowała do swojego plecaka. Podkreślam, że chętnie. Kiedy później w parku była przerwa na jedzenie i wszyscy zaczęli wyciągać swój prowiant, ona wyciągnęła ze swojego plecaka mój sok i podała mi go. Nic wielkiego. Zwykła przysługa. Potem w domu cała rodzina się ze mnie naśmiewała. Nie z powodu jej opiekuńczości (chyba), a raczej, że wygadywali teksty w stylu "zakochana para", "twoja nowa dziewczyna", "haha, za rękę będą chodzić do szkoły". Nawet dalsza rodzina się śmiała 100 km stąd. Dlaczego ta drobna przysługa była dla nich na tyle ważna, żeby się śmiali i... wspominali przez lata?!