27 Sie 2015, Czw 1:11, PID: 464924
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Sie 2015, Czw 1:27 przez Zasió.)
"Zresztą, sporo tak tutaj reagowało i pisało Ci wprost. Oczywiście mówię o forum."
Oczywiście! Ba, zaskoczę cię - wiem dlaczego "maruda"! Bo tu sobie marudziłem! Takie forum ponoć!... no, tak słyszałem. że ludzie z problemami piszą, czy coś?...
Ale ok, teraz mi sie rozjaśnia, przecież nawet terapeuci nie lubią marud. Ktoś tu chyba mądrze w jakimś wątku napisał - terapia jest dla zdrowych, normalnych ludzi, co to im, co najwyżej!, kota przejechał skuter albo gładź krzywo położyli na ścianie...
Ale! Czy to znaczy, że marudzę z premedytacją wszędzie, że nie staram się zachowywać inaczej? Nie wiem, jak mi wychodzi naprawdę, pewnie różnie, ale to jednak co innego...
"Wyśmiewasz to, a przecież wiesz, że tak jest, więc w sumie nie wiem po co?"
No bo negujesz błędne koło, w które sam, jak widać, wpadasz i potwierdzasz, że jest prawdziwe! Możemy się bawić w kotka i myszkę, wyłączać coś z kategorii "fajne życie' włączać do jakiegoś "rozwoju" albo stopniować fajność i spierać się, że co innego "za+", co innego "zwykłe" albo "słabe"...
A problem ja osobiście mam i widzę taki, że jak mi nie wychodzi walka z fobią, to ostatecznie usłyszę - a bo hobby nie masz, a bo ludzi nie poznajesz, a bo życie, a bo rozwój.
A jak powiem - że nie umiem tego w sobie na nowo odkryć, że mam problem, że próbuję, ale ciężko jakoś - to usłyszę: "fobię najpierw wylecz, człowieku, potem będziesz się w pracy realizował, rekruterów jak Twardowski diabła robił w konia, potem będziesz żył!"
To jest problem. Kiedy wygodnie, to sie mówi o jednoczesnym tym i tamtym, a kiedy indziej, z braku lepszych argumentów/umiejętności przekonywania/chęci pomocy (tak ogólnie piszę, nie że o tobie i tylko o tobie itp.): zmienia się wersję - a, że najpierw to, albo - że najpierw to obowiązkowo tamto.
W jednej chwili stawia się na pierwszym miejscu marudzenie "a, to nieważne, że nie masz kota i nie znasz historii koreańskiego electro, liczy się otwartość, pewność, przyjazne nastawienie, ludzie lubią fajnych, bla bla".
A w innej dla odmiany mówi się "no ale coś rob, jak to - nic cię nie kręci? no jak to, nic? po studiach, nie fizol, to przecież musi cos takiego kręcić, tylko fizoli nie kręci, ale tak... rób coś"!
A jak już w ogóle nie ma się argumentów, to się kończy "wszystko i tak w twoich rękach".
I nie chodzi o to, że prawda po środku. Ostatecznie na pewno. Tylko jak człowiek sam ze sobą sobie nie radzi, to takie banały mu nie pomagają.
łatwo powiedzieć "dieta cud - mniej żreć". Tylko nie każdego to uzdrowi.
Swoją drogą - a może faktycznie ja w tym za długo jestem, za dużo szans zmarnowałem? Mam z tym problem - i co z tego? Przecież ten problem dyskusji nie podlega, dyskusję się ucina na "nie graj ofiary, nie twierdź, że już przegrałeś" JAK nie twierdzić? "No, po prostu!"
Panie doktorze, jak się kąpię, to mnie boli w krzyżu!
Nie kąpać się!
Oczywiście! Ba, zaskoczę cię - wiem dlaczego "maruda"! Bo tu sobie marudziłem! Takie forum ponoć!... no, tak słyszałem. że ludzie z problemami piszą, czy coś?...
Ale ok, teraz mi sie rozjaśnia, przecież nawet terapeuci nie lubią marud. Ktoś tu chyba mądrze w jakimś wątku napisał - terapia jest dla zdrowych, normalnych ludzi, co to im, co najwyżej!, kota przejechał skuter albo gładź krzywo położyli na ścianie...
Ale! Czy to znaczy, że marudzę z premedytacją wszędzie, że nie staram się zachowywać inaczej? Nie wiem, jak mi wychodzi naprawdę, pewnie różnie, ale to jednak co innego...
"Wyśmiewasz to, a przecież wiesz, że tak jest, więc w sumie nie wiem po co?"
No bo negujesz błędne koło, w które sam, jak widać, wpadasz i potwierdzasz, że jest prawdziwe! Możemy się bawić w kotka i myszkę, wyłączać coś z kategorii "fajne życie' włączać do jakiegoś "rozwoju" albo stopniować fajność i spierać się, że co innego "za+", co innego "zwykłe" albo "słabe"...
A problem ja osobiście mam i widzę taki, że jak mi nie wychodzi walka z fobią, to ostatecznie usłyszę - a bo hobby nie masz, a bo ludzi nie poznajesz, a bo życie, a bo rozwój.
A jak powiem - że nie umiem tego w sobie na nowo odkryć, że mam problem, że próbuję, ale ciężko jakoś - to usłyszę: "fobię najpierw wylecz, człowieku, potem będziesz się w pracy realizował, rekruterów jak Twardowski diabła robił w konia, potem będziesz żył!"
To jest problem. Kiedy wygodnie, to sie mówi o jednoczesnym tym i tamtym, a kiedy indziej, z braku lepszych argumentów/umiejętności przekonywania/chęci pomocy (tak ogólnie piszę, nie że o tobie i tylko o tobie itp.): zmienia się wersję - a, że najpierw to, albo - że najpierw to obowiązkowo tamto.
W jednej chwili stawia się na pierwszym miejscu marudzenie "a, to nieważne, że nie masz kota i nie znasz historii koreańskiego electro, liczy się otwartość, pewność, przyjazne nastawienie, ludzie lubią fajnych, bla bla".
A w innej dla odmiany mówi się "no ale coś rob, jak to - nic cię nie kręci? no jak to, nic? po studiach, nie fizol, to przecież musi cos takiego kręcić, tylko fizoli nie kręci, ale tak... rób coś"!
A jak już w ogóle nie ma się argumentów, to się kończy "wszystko i tak w twoich rękach".
I nie chodzi o to, że prawda po środku. Ostatecznie na pewno. Tylko jak człowiek sam ze sobą sobie nie radzi, to takie banały mu nie pomagają.
łatwo powiedzieć "dieta cud - mniej żreć". Tylko nie każdego to uzdrowi.
Swoją drogą - a może faktycznie ja w tym za długo jestem, za dużo szans zmarnowałem? Mam z tym problem - i co z tego? Przecież ten problem dyskusji nie podlega, dyskusję się ucina na "nie graj ofiary, nie twierdź, że już przegrałeś" JAK nie twierdzić? "No, po prostu!"
Panie doktorze, jak się kąpię, to mnie boli w krzyżu!
Nie kąpać się!