16 Wrz 2015, Śro 1:54, PID: 471648
Gollum napisał(a):Na ekranie komputera, wszystko wydaje się takie łatwe i oczywiste, ale takie nie jest w rzeczywistości. Bo po pierwsze nie potrafię wywołać w sobie postawy, że chcę. Mam wobec ludzi ogromne pokłady urazy, nie potrafię zapomnieć przeszłości, nie wiem jak mam to zrobić.tożsamość buduje się na bieżąco. Ciężko jest mieć poczucie bycia czymś innym niż chodzącym problemem, jeśli siedzi się cały czas w domu, w swoim bagienku. Gdy będziesz wychodzić 'w świat', podejmować nowe zadania i role, to Twoja tożsamość zacznie budować się wokół nowego.
Teoretycznie wiem, że jestem taki, jak inni, ale nie czuję tego. Miałem kiedyś naprawdę dziwne życie i dziwną przeszłość. Nie rozumiem dlaczego musiałem urodzić się właśnie sobą. Cała moja tożsamość jest zbudowana na problemach, poza nimi właściwie nic nie ma. A ja muszę przed ludźmi udawać, że coś we mnie jest. Że kimś jestem. Czasem mam wrażenie, że nikt nie był nigdy aż tak zaburzony jak ja. Że mam już tak poplątaną psychikę, że nic z tego nie będzie.
Owszem, mam wewnętrzny świat, ale to jest rzecz, o której nie da się opowiadać przypadkowym rozmówcom po kilkunastominutowej znajomości, więc pewną ciekawość budziłem jedynie na terapiach grupowych, kiedy mogłem coś o tym powiedzieć. Z mimiką mam największy problem, nie jest taka jakbym chciał i mój głos nie brzmi tak jakbym chciał. Nie mam na to wpływu. Najchętniej byłbym niewidzialny i chciałbym nie musieć nic mówić. Tak wychodzi, że moja chęć nawiązania kontaktu jest zerowa. Ale tak też nie jest, bo bardzo brakuje mi tych kontaktów. Tylko wszystko jest skonfliktowane. Chyba w dodatku depresja to nie jest najlepszy moment na prace nad sobą w zakresie fobii społecznej. Może to wszystko jest prostsze niż mi się wydaje, tak naprawdę, ale nie jestem w stanie w to uwierzyć, dzisiaj kiedy siedzę tu przed komputerem, z całą moją przeszłością i brakiem wiary, w to, że moje życie się zmieni.
Odnoszę wrażenie, że Twój obecny, duży problem to brak nadziei. Masz bardzo fatalistyczne spojrzenie na swoje życie, a w Twoich spostrzeżeniach na temat fobii ciągle przewija się wątek niezmienności stanu rzeczy (np. że są dwa typy fobii, jeden uleczalny drugi nie; że jak ktoś wcześnie nauczył się lęku, to się sam nie oduczy itd.). Takie postrzeganie problemu będzie potęgować brak nadziei i odbierać naturalną chęć zmiany na lepsze.
A co do Twojego poczucia o byciu najcięższym przypadkiem. Cóż, jeśli jeszcze nie zauważyłeś, to standard na tym forum. Takie stawianie sprawy daje jakąś ulgę, bo pozwala nadać sens cierpieniu; pozwala też zdjąć z siebie ciężar poczucia odpowiedzialności za stracone lata... ale jednocześnie jest bardzo toksyczne, bo może odebrać resztki nadziei.