05 Lis 2012, Pon 1:19, PID: 323700
Zdawanie prawa jazdy i egzaminatorzy to naprawdę temat rzeka. Bardzo dużo zależy niestety po prostu od szczęścia. Być może akurat na egzaminie nie będzie trzeba odwiedzić miejsca które może sprawiać trudności. Jeśli trudno wam zdać egzamin w dużym mieście może warto znaleźć jakąś mniejszą miejscowość z własnym word-em i tam spróbować. Sam myślę o takiej ewentualności jeśli będę miał problemy ze zdaniem egzaminu.
Chcę podzielić się jeszcze ważnym doświadczeniem które ostatnio miałem okazję nabyć. Po 12 wyjeżdżonych godzinach z sympatyczną instruktorką przy której nauka szła mi jak po maśle dostałem na jedną jazdę innego instruktora. Znałem go już bo wykładał teorię, wydawał się całkiem fajny. Niestety jazda z nim to był horror, wprowadzał taką nerwową atmosferę że najprostsze manewry, które już wielokrotnie poprawnie wykonywałem z poprzednią instruktorką, wydawały się kosmicznie trudne i zdarzały mi się głupie błędy. Zanim wytłumaczył mi błąd musiałem najpierw wysłuchać litanii jak to było źle i że nie zdam egzaminu. Co więcej niektóre rzeczy które nauczyła mnie instruktorka on krytykował i twierdził że ja tak w ogóle nie powinienem robić. Poprawiał mi kierownicę przez cały czas, czasem wręcz chciał skręcać za mnie, wciskał za mnie pedały nawet gdy nie było to konieczne, rozpraszał mnie i denerwował w ten sposób. Przy nim czułem się jakbym kompletnie nie potrafił jeździć i pewnie byłbym pewny że tak jest gdyby nie wcześniejsze 12 godzin wyjeżdżone z tamtą instruktorką. Przy niej nie jestem zdenerwowany, czuje się swobodnie i pewnie za kierownicą, szybko uczę się nowych rzeczy, obserwuję jak z każdą godziną idzie mi coraz lepiej. Na szczęście z nią będę jeździł do końca kursu najprawdopodobniej. Ostatnia jazda nauczyła mnie jak wiele zależy od instruktora. Jeśli musiałbym jeździć z tamtym facetem przez cały kurs to teraz pewnie myślałbym że ostatnia d*pa ze mnie, że nie nadaje się do jeżdżenia samochodem i nie mam wielkich szans zdać egzaminu.
Chcę podzielić się jeszcze ważnym doświadczeniem które ostatnio miałem okazję nabyć. Po 12 wyjeżdżonych godzinach z sympatyczną instruktorką przy której nauka szła mi jak po maśle dostałem na jedną jazdę innego instruktora. Znałem go już bo wykładał teorię, wydawał się całkiem fajny. Niestety jazda z nim to był horror, wprowadzał taką nerwową atmosferę że najprostsze manewry, które już wielokrotnie poprawnie wykonywałem z poprzednią instruktorką, wydawały się kosmicznie trudne i zdarzały mi się głupie błędy. Zanim wytłumaczył mi błąd musiałem najpierw wysłuchać litanii jak to było źle i że nie zdam egzaminu. Co więcej niektóre rzeczy które nauczyła mnie instruktorka on krytykował i twierdził że ja tak w ogóle nie powinienem robić. Poprawiał mi kierownicę przez cały czas, czasem wręcz chciał skręcać za mnie, wciskał za mnie pedały nawet gdy nie było to konieczne, rozpraszał mnie i denerwował w ten sposób. Przy nim czułem się jakbym kompletnie nie potrafił jeździć i pewnie byłbym pewny że tak jest gdyby nie wcześniejsze 12 godzin wyjeżdżone z tamtą instruktorką. Przy niej nie jestem zdenerwowany, czuje się swobodnie i pewnie za kierownicą, szybko uczę się nowych rzeczy, obserwuję jak z każdą godziną idzie mi coraz lepiej. Na szczęście z nią będę jeździł do końca kursu najprawdopodobniej. Ostatnia jazda nauczyła mnie jak wiele zależy od instruktora. Jeśli musiałbym jeździć z tamtym facetem przez cały kurs to teraz pewnie myślałbym że ostatnia d*pa ze mnie, że nie nadaje się do jeżdżenia samochodem i nie mam wielkich szans zdać egzaminu.