14 Lip 2008, Pon 0:29, PID: 43599
Na szczęście mam prawo jazdy - zdałam egzamin 21 grudnia 2007 r. i zrobiłam sama sobie najlepszy prezent "pod choinkę". Autko już na mnie czekało od dwóch miesięcy.
Co było najgorsze? Stres ogromny na wykładach. Miałam wrażenie, że wszyscy krzywo na mnie patrzą. W ogóle trafiłam na grupę (bardzo liczną), z którą nie dało się rozmawiać o niczym. Siedziałam sama jak palec i rysowałam sobie różności w zeszycie, żeby na nikogo przypadkiem nie patrzeć. Raz zdarzyła się sytuacja, że weszłam na salę dosłownie na chwilkę przed wykładem, wszyscy już byli w środku. Oblałam się potem, ale wzięłam głęboki oddech i weszłam, mówiąc kulturalnie "Dzień dobry". Zostałam wyśmiana przez jakichś małolatów siedzących na tyłach. Domyślacie się zapewne, jak się poczułam... Żenada!
Z instruktorem w autku było o niebo lepiej. Poza tym dobrze mi się jeździło, często bywałam chwalona za swój wrodzony talent instruktor był sympatyczny, więc było mi naprawdę łatwiej.
Egzaminem nie przejmowałam się za bardzo, co mnie strasznie dziwiło. Najgorsze było to czekanie wśród tłumów w WORDzie. Na szczęście mam to już za sobą i jeżdzę swoją "limuzyną". Wolę to niż komunikację miejską. Stresuję się odrobinkę tylko wtedy, gdy mam pasażerów obok siebie, i doradców
Co było najgorsze? Stres ogromny na wykładach. Miałam wrażenie, że wszyscy krzywo na mnie patrzą. W ogóle trafiłam na grupę (bardzo liczną), z którą nie dało się rozmawiać o niczym. Siedziałam sama jak palec i rysowałam sobie różności w zeszycie, żeby na nikogo przypadkiem nie patrzeć. Raz zdarzyła się sytuacja, że weszłam na salę dosłownie na chwilkę przed wykładem, wszyscy już byli w środku. Oblałam się potem, ale wzięłam głęboki oddech i weszłam, mówiąc kulturalnie "Dzień dobry". Zostałam wyśmiana przez jakichś małolatów siedzących na tyłach. Domyślacie się zapewne, jak się poczułam... Żenada!
Z instruktorem w autku było o niebo lepiej. Poza tym dobrze mi się jeździło, często bywałam chwalona za swój wrodzony talent instruktor był sympatyczny, więc było mi naprawdę łatwiej.
Egzaminem nie przejmowałam się za bardzo, co mnie strasznie dziwiło. Najgorsze było to czekanie wśród tłumów w WORDzie. Na szczęście mam to już za sobą i jeżdzę swoją "limuzyną". Wolę to niż komunikację miejską. Stresuję się odrobinkę tylko wtedy, gdy mam pasażerów obok siebie, i doradców