05 Sty 2018, Pią 19:03, PID: 723869
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05 Sty 2018, Pią 19:13 przez Swango.)
Ja po egzaminie. Niestety zestresowałam się straszliwie, a w nerwach mam problemy z koncentracją, głupieje i włącza mi się tryb ucieczki.
Jestem głupia, bo poszłam w ciemno, to znaczy nie zorientowałam się dokładnie, wcześniej jak wygląda egzamin i najpierw zrobiłam z siebie debila, bo gdy na tym ekranie w poczekalni wyświetliło się moje imię i nazwisko i godzina na 1 miejscu, to nieco zdezorientowana, nie wiedziałam co mam robić, bo zobaczyłam, że jakiś dwóch instruktorów wyszło ze zewnątrz. Zapytałam jakiś dziewczyn, które też czekały na egzamin, czy to trzeba wyjść na zewnątrz, a one że tak. No to ja głupia wyszłam i patrzę, który to "mój" samochód. Wyszedł jakiś instruktor i podeszłam do niego przekonana, że to z nim będzie jeździć. Wyjaśnił mi że to trzeba czekać w środku na egzaminatora. Podziękowałam więc za informacje i wróciłam do środka, czując się jak kompletny głąb.
Zjawił się właściwy egzaminator. Starszawy, raczej sympatyczny facet i poszliśmy do samochodu. Kolejna moja wtopa, to problem z ustawieniem lusterek. Zajęło mi kilkanaście sekund, ogarnięcie jak się je ustawia (zaczęłam odsuwać szybę ). Egzaminator stwierdził, że przetrze tymczasem te lusterka, bo są zabrudzone. Chyba nie mógł patrzeć na to jaka kretynka przyszła zdawać
Zapomniałam też spuścić ręcznego przy ruszaniu, o czym mi egzaminator przypomniał no i raz mi zdechł Mimo tego nie podziękował mi i podjechałam na łuk. Spokojnie podjechałam do przodu wszystko było ok. Nadszedł czas na właściwą część. Instruktor uczył mnie zaliczania łuku na pachołki - gdy pierwszy pachołek po prawej będzie na wysokości bocznego lusterka, to wtedy robię skręt w prawo (bodajże jeden pełen obrót), a potem obserwuje linie i pachołki i jak samochód będzie równoległe względem linii z prawej strony, to prostuje kierownice). Gdy zaczęłam powoli wycofywać, zorientowałam się że coś jest nie tak z pachołkami i nie wygląda to tak, jak na placu którym ćwiczę, a mianowicie w odcinku w którym powinnam skręcić kierownicą są dwa pachołki ustawione od siebie w pewnej odległości. Powoli tocząc się do tyłu, zaczęłam w myślach gorączkowo się zastanawiać "Kur**a, mam skręcić przy tym pierwszym czy drugim?". Czas leci, auto się toczy i w efekcie, skręciłam o ile dobrze pamiętam, bo obecnie gdy staram sobie przypomnieć, to efekt tzw. czarnej dziury, za późno. Zamroczyło mnie tak, że nie zwróciłam uwagi, że auto mi się źle układa i nic z tego nie wyjdzie, wydało mi się że może się jeszcze udać. Jak można się domyśleć, skończyło się na tym że egzaminator kazał się zatrzymać, bo wjechałam w pachołek Chłopek z czymś w rodzaju dezaprobaty zaczął mi tłumaczyć, że w takiej sytuacji powinnam się zatrzymać zanim wjadę w słupek albo przekroczę linie. Wiem że w normalnych warunkach tak właśnie bym zrobiła.
Po wyjściu stamtąd poczułam ogromną ulgę i pojawiła się w mej głowie myśl, że nie chce drugi raz tego przechodzić
To właśnie przykład na to jak w sytuacjach stresowych lęk mnie paraliżuje. Teraz nie wiem czy to tylko kwestia nerwów czy również metoda na słupek/pachołek ssie i mogę sobie do urzygu ćwiczyć z instruktorem łuk, a na egzaminie znowu się wyłożę na tym samym.
Jestem głupia, bo poszłam w ciemno, to znaczy nie zorientowałam się dokładnie, wcześniej jak wygląda egzamin i najpierw zrobiłam z siebie debila, bo gdy na tym ekranie w poczekalni wyświetliło się moje imię i nazwisko i godzina na 1 miejscu, to nieco zdezorientowana, nie wiedziałam co mam robić, bo zobaczyłam, że jakiś dwóch instruktorów wyszło ze zewnątrz. Zapytałam jakiś dziewczyn, które też czekały na egzamin, czy to trzeba wyjść na zewnątrz, a one że tak. No to ja głupia wyszłam i patrzę, który to "mój" samochód. Wyszedł jakiś instruktor i podeszłam do niego przekonana, że to z nim będzie jeździć. Wyjaśnił mi że to trzeba czekać w środku na egzaminatora. Podziękowałam więc za informacje i wróciłam do środka, czując się jak kompletny głąb.
Zjawił się właściwy egzaminator. Starszawy, raczej sympatyczny facet i poszliśmy do samochodu. Kolejna moja wtopa, to problem z ustawieniem lusterek. Zajęło mi kilkanaście sekund, ogarnięcie jak się je ustawia (zaczęłam odsuwać szybę ). Egzaminator stwierdził, że przetrze tymczasem te lusterka, bo są zabrudzone. Chyba nie mógł patrzeć na to jaka kretynka przyszła zdawać
Zapomniałam też spuścić ręcznego przy ruszaniu, o czym mi egzaminator przypomniał no i raz mi zdechł Mimo tego nie podziękował mi i podjechałam na łuk. Spokojnie podjechałam do przodu wszystko było ok. Nadszedł czas na właściwą część. Instruktor uczył mnie zaliczania łuku na pachołki - gdy pierwszy pachołek po prawej będzie na wysokości bocznego lusterka, to wtedy robię skręt w prawo (bodajże jeden pełen obrót), a potem obserwuje linie i pachołki i jak samochód będzie równoległe względem linii z prawej strony, to prostuje kierownice). Gdy zaczęłam powoli wycofywać, zorientowałam się że coś jest nie tak z pachołkami i nie wygląda to tak, jak na placu którym ćwiczę, a mianowicie w odcinku w którym powinnam skręcić kierownicą są dwa pachołki ustawione od siebie w pewnej odległości. Powoli tocząc się do tyłu, zaczęłam w myślach gorączkowo się zastanawiać "Kur**a, mam skręcić przy tym pierwszym czy drugim?". Czas leci, auto się toczy i w efekcie, skręciłam o ile dobrze pamiętam, bo obecnie gdy staram sobie przypomnieć, to efekt tzw. czarnej dziury, za późno. Zamroczyło mnie tak, że nie zwróciłam uwagi, że auto mi się źle układa i nic z tego nie wyjdzie, wydało mi się że może się jeszcze udać. Jak można się domyśleć, skończyło się na tym że egzaminator kazał się zatrzymać, bo wjechałam w pachołek Chłopek z czymś w rodzaju dezaprobaty zaczął mi tłumaczyć, że w takiej sytuacji powinnam się zatrzymać zanim wjadę w słupek albo przekroczę linie. Wiem że w normalnych warunkach tak właśnie bym zrobiła.
Po wyjściu stamtąd poczułam ogromną ulgę i pojawiła się w mej głowie myśl, że nie chce drugi raz tego przechodzić
To właśnie przykład na to jak w sytuacjach stresowych lęk mnie paraliżuje. Teraz nie wiem czy to tylko kwestia nerwów czy również metoda na słupek/pachołek ssie i mogę sobie do urzygu ćwiczyć z instruktorem łuk, a na egzaminie znowu się wyłożę na tym samym.