04 Mar 2016, Pią 10:42, PID: 519628
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04 Mar 2016, Pią 11:04 przez PannaJoanna.)
Ciekawy wątek: socjofobia vs chęć przebywania wśród tłumu ludzi. Sama często odnoszę wrażenie, że ludzie potrafiący się zachowywać głośno, spontaniczni, nie obawiający się nawiązywania relacji z innymi, mający w głębokim poważaniu to, czy innym osobom przypadną do gustu ich zainteresowania, dowcip czy sposób, w jaki tańczą - są ludźmi wolnymi, nieskrępowanymi ciągłą potrzebą akceptacji, adoracji i wywyższania się. Oczywiście w wielu przypadkach może to być zwyczajne pozerstwo, ale znałam kilka osób, które były po prostu bezkompromisowo sobą i zawsze strasznie ciągnęło mnie do tego, żeby też kiedyś wypracować w sobie taki stan ducha.
Lubię przebywać co jakiś czas w tłumie - owszem, jeszcze jest to stresujące, ale jak inaczej przekonać się, że nic mi nie grozi? Że nie muszę wstydzić się tego, kim jestem przed innymi ludźmi, że można wyjść ze strefy komfortu i nie umrzeć od tego?
Nawiasem mówiąc, impreza nie musi oznaczać dudnienia z głośników, świateł stroboskopowych, "gejowskich" tańców i kopulacji w toalecie.
Lubię przebywać co jakiś czas w tłumie - owszem, jeszcze jest to stresujące, ale jak inaczej przekonać się, że nic mi nie grozi? Że nie muszę wstydzić się tego, kim jestem przed innymi ludźmi, że można wyjść ze strefy komfortu i nie umrzeć od tego?
Nawiasem mówiąc, impreza nie musi oznaczać dudnienia z głośników, świateł stroboskopowych, "gejowskich" tańców i kopulacji w toalecie.