07 Lut 2018, Śro 19:00, PID: 729637
Lubiłam imprezy, bo lubię, gdy coś się dzieje, jeśli jakąś zaliczyłam (było tego malutko), to miałam poczucie, że jestem taka jak inni, że nie marnuję aż tak życia. Jednak co z tego, imprezy stanowią dla mnie też kolejny dowód na to, że odstaję, że jestem do niczego. Pajacowanie i walka o to, żeby ludzie mnie zauważyli, o ich sympatię sprawia mi dużą trudność. To dla mnie męczące, no i nigdy mi się nie udaje tego osiągnąć Nie mam siły przebicia. Wszystko to jak krew w piach.Trafiałam na grupki obcych ludzi i zawsze byłam na samym końcu w rankingach Starałam się, ale to nic nie dawało, kompletnie nic Zawsze był ktoś fajniejszy, bardziej przebojowy. Gdybym miała jakichś przyjaciół, choćby jednego, to może bym teraz tego tak nie przeżywała. Jednak ten deficyt uwagi i sympatii ze strony ludzi zawsze był przytłaczający. W takich warunkach samoocena wciąż jedzie tylko w dół, to równia pochyła. Szkoda, że nigdy nie udało mi się trafić na osoby, które by mnie szczerze lubiły, dla których byłabym kimś ważnym, a nie tylko
zapchajdziurą, z którą utrzymuje się kontakt "przy okazji" Bardzo bym chciała mieć swoją grupkę znajomych i znaleźć się w sytuacji, w której nie musiałabym już starać się o czyjąś sympatię. Zawsze chciałam poczuć jak to jest być niezbędnym elementem jakiegoś wydarzenia. Zazdrościłam innym tego, że mają wokół siebie osoby, dla których są 'kimś'.
zapchajdziurą, z którą utrzymuje się kontakt "przy okazji" Bardzo bym chciała mieć swoją grupkę znajomych i znaleźć się w sytuacji, w której nie musiałabym już starać się o czyjąś sympatię. Zawsze chciałam poczuć jak to jest być niezbędnym elementem jakiegoś wydarzenia. Zazdrościłam innym tego, że mają wokół siebie osoby, dla których są 'kimś'.