22 Sty 2019, Wto 20:30, PID: 780635
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Sty 2019, Wto 20:46 przez Piesek.)
Ale ja właśnie na uczelni pracowałem Wszystko się pcha jedno przez drugie, nie ogarniasz potem kogo powinnaś obsłużyć. Jedni przynoszą kilka tobołków i musisz im chować pod ladę, któryś tam ma tylko lekką kurteczkę do odebrania i nawet staje pod numerkiem, ale Ty jesteś zajęta obsługą 60 studentów. Nie poszedłem do tej roboty kolejny raz, bo się tylko denerwowałem. Na szczęście byłem na lekach, to w miarę lekko to znosiłem. Był jednak taki krótki okres, że miałem dobrane fatalne leki i się zwyczajnie myliłem z numerkami i wiecie co usłyszałem? On się na liczbach nie zna O_o Studentki miały taką właśnie minę.
Porównianie miałem z szatnią w teatrze. Wszyscy ludzie, pięknie stali gęsiego, nikt się nie pchał. Dziewczyny rozdawały ubrania, ludzie brali je i odchodzili.
Dlatego nigdy już nie pójdę do pracy, gdzie trzeba mieć do czynienia ze studenciakami. To już wolę ze starymi bobami pracować.
Porównianie miałem z szatnią w teatrze. Wszyscy ludzie, pięknie stali gęsiego, nikt się nie pchał. Dziewczyny rozdawały ubrania, ludzie brali je i odchodzili.
Dlatego nigdy już nie pójdę do pracy, gdzie trzeba mieć do czynienia ze studenciakami. To już wolę ze starymi bobami pracować.