14 Sty 2016, Czw 15:39, PID: 506756
Poszedłem dzisiaj na rozmowę kwalifikacyjną w miejsce okrutnie skobietolone zupełnie niepomny na doświadczenia wyniesione ze studiów na sfeminizowanym kierunku. Mniejsza o to, że za jednym zamachem wyczerpałem pięcioletni limit żenady i kompromitacji, najgorsze jest to, że zostałem zgwałcony. Tak, właśnie zgwałcony. Zgwałcony przez samiczą komisję, która w tym niecnym akcie wcale nie musiała używać rąk (ani nóg) i żadnych słów – gwałcono mnie zupełnie mimochodem na płaszczyźnie psychicznej, telepatycznej, nie powiem, że metafizycznej, bo to tylko okrutna biologia.
Wymacano moją męskość, zawartość mężczyzny w mężczyźnie i potencjał erotyczny – to się zawsze dzieje, to są naturalne procesy w kontakcie męsko-damskim, nawet jeśli rozmowa dotyczy pozornie pracy albo literatury. Byłem już w życiu wielokrotnie gwałcony w pojedynkę, ale wiadomo, że gwałty zbiorowe są najbardziej traumatyczne.
Wracałem do domu, gryząc rękawiczkę, bardziej zbrukany niż Niemka po Sylwestrze w Kolonii.
Wymacano moją męskość, zawartość mężczyzny w mężczyźnie i potencjał erotyczny – to się zawsze dzieje, to są naturalne procesy w kontakcie męsko-damskim, nawet jeśli rozmowa dotyczy pozornie pracy albo literatury. Byłem już w życiu wielokrotnie gwałcony w pojedynkę, ale wiadomo, że gwałty zbiorowe są najbardziej traumatyczne.
Wracałem do domu, gryząc rękawiczkę, bardziej zbrukany niż Niemka po Sylwestrze w Kolonii.