15 Kwi 2021, Czw 11:29, PID: 840712
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15 Kwi 2021, Czw 11:35 przez Danna.)
Nie wiem jak w ogóle ludzie funkcjonują latami chodząc do pracy, której nie lubią. Może u normalsów jest to inny rodzaj nielubienia i może nie mają takich jazd psychicznych. Przez całe swoje życie znalazłam jedno miejsce pracy, w którym byłam w stanie dobrze funkcjonować psychicznie (praca na czarno z żałosną stawką godzinową). Ostatnio w trakcie pracy się poryczałam po interakcji z klientem. Nie radzę sobie psychicznie, codziennie piję, w pracy biorę benzo. Przez długi czas byłam na bezrobociu i pielęgnowałam swoją wyuczoną bezradność. Po podjęciu pracy nie widzę, żeby korzyści pracowania przeważały nad minusami. Nie potrafię się gwałcić psychicznie w imię posiadania pieniędzy na koncie.
Ten handel musi być przemyślany, żeby faktycznie móc się z tego utrzymywać. Jest to oczywiście ryzyko, bo najpierw trzeba wpakować pieniądze.
Oczywiście znowu weźmie moje plany związane z zakupem mieszkania. W ogóle, że taka myśl pojawiła się w mojej głowie, trzeba było od razu się od niej odciąć, zamiast teraz przeżywać kolejne rozczarowanie sobą. Może niedane jest mi normalsowe życie i trzeba się z tym pogodzić.
Nie wiem, jakie inne rozwiązanie znaleźć. Terapeuta mi nie pomoże (nie taka jego rola), mąż mówi, że powinnam w obecnej pracy zostać. za+ wsparcie. Nawet nie mam odwagi sobie nic zrobić. W ogóle na terapii zaczynam słyszeć bzdety: "znowu zaczyna Pani zniekształcać". Pani terapeutka próbuje mi wmówić, że moje życie nie jest porażką i że wierzy, że znajdę w życiu takie zajęcie, które rozwinie mój potencjał (?). W .
Sorry za spam i monolog.
Ten handel musi być przemyślany, żeby faktycznie móc się z tego utrzymywać. Jest to oczywiście ryzyko, bo najpierw trzeba wpakować pieniądze.
Oczywiście znowu weźmie moje plany związane z zakupem mieszkania. W ogóle, że taka myśl pojawiła się w mojej głowie, trzeba było od razu się od niej odciąć, zamiast teraz przeżywać kolejne rozczarowanie sobą. Może niedane jest mi normalsowe życie i trzeba się z tym pogodzić.
Nie wiem, jakie inne rozwiązanie znaleźć. Terapeuta mi nie pomoże (nie taka jego rola), mąż mówi, że powinnam w obecnej pracy zostać. za+ wsparcie. Nawet nie mam odwagi sobie nic zrobić. W ogóle na terapii zaczynam słyszeć bzdety: "znowu zaczyna Pani zniekształcać". Pani terapeutka próbuje mi wmówić, że moje życie nie jest porażką i że wierzy, że znajdę w życiu takie zajęcie, które rozwinie mój potencjał (?). W .
Sorry za spam i monolog.