15 Kwi 2021, Czw 18:03, PID: 840762
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15 Kwi 2021, Czw 18:05 przez Danna.)
(15 Kwi 2021, Czw 17:27)kartofel napisał(a): @Danna totalnie się zgadzam odnośnie tych umiejętności miękkich. Myślę, że moja kariera stoi w miejscu właśnie przez ich brak. Bo owszem, od czasu rozpoczęcia stażu ilość moich obowiązków się zwielokrotniła i dostałam 3 podwyżki, ale nazwa stanowiska się nie zmieniła. Boję się, że w CV albo na Linkedinie będzie to wyglądało tak, że siedziałam przez 2-3 lata na tyłku i nic ciekawego nie robiłam.
Myślałam nawet, czy nie poprosić kierownika o zmianę nazwy stanowiska właśnie przez to, żeby wyglądało to lepiej. Nie wiem, czy rekruter jak zobaczy, że byłam pracownikiem administracyjnym, to nie przestanie od razu czytać aplikacji. A gdyby to zmienić choćby na "Młodszy specjalista ds. Preventive Maintenance" to od razu brzmi ambitniej.
Ogólnie jak patrzę na inżynierów i kierowników w mojej fabryce, to wielu dostało swoje stanowiska właśnie dzięki umiejętnościom miękkim. Na pewno jestem bardziej inteligentna od części z nich, ale nie mam wiedzy technicznej, no i te wszystkie interpersonalne rzeczy u mnie leżą. Nie umiem się chwalić. Niby sam dyrektor mnie chwali, widzi, że daję radę i osobiście mnie poleca, a tutaj prawdziwego awansu brak.
No i tak z jednej strony są ambicje, z drugiej lenistwo (bo po pracy zamiast się uczyć choćby Automation Anywhere albo języka niemieckiego wolę poczytać książkę i upiec coś słodkiego), a z trzeciej strach, że osiągnęłam szklany sufit i nic lepszego w życiu zawodowym mnie nie czeka.
Z tymi moimi ambicjami zawodowymi to jest w ogóle śmieszna sprawa. Idąc na studia byłam przekonana, że zostanę na doktoracie, bo nie nadaję się do żadnej innej pracy niż naukowa. Potem moje marzenia zostały starte na proch przez rzeczywistość. Postdoc, z którym robiłam badania do pracy dyplomowej zarabiał mniej niż ja wtedy (a byłam na stażu!). Widziałam też, że na stanowiskach techników pracują ludzie z doktoratami. No i że na uczelni też trzeba się umieć rozpychać łokciami. Uznałam więc, że znajdę sobie jakąś w miarę spokojną pracę biurową albo w laboratorium. Marzyłam wtedy o zarobkach 3k netto (...tak, naprawdę). Teraz w dobrym miesiącu z bonusami za projekty osiągam 4-4,5k, ale to dużo pracy, a ja i tak jestem mocno obciążona podstawowymi obowiązkami.
Trudno mi określić, co tu jest problemem tak naprawdę Czy przekonanie, że brakuje mi ambicji, czy niskie zarobki, czy też poczucie niższości, które tu wiele razy wymieniano - bo rówieśnicy robią kariery a ja stoję w miejscu.
Na uczelni jest dokładnie tak jak mówisz - trzeba się rozpychać i mieć znajomości. Moja koleżanka już kilka lat z rzędu startuje na doktorat i w większości zostają przyjęci ludzie po znajomościach.
Kartofelku, dla mnie wydajesz się być bardzo ambitna. Zakładam, że masz ok 25 lat, a w tym wieku wiele osób idzie do pierwszej pracy, bo czas studiów przebimbało. Nie wiem skąd Ty masz takich ogarniętych znajomych Wielu moich znajomych siedzi na pensjach za 3k i wynajmowanych mieszkaniach (duże miasto), a są parę lat starsi
A odnośnie zarobków - ostatnio widziałam ofertę pracy na pielęgniarkę-recepcjonistkę za 3500 brutto (pełny etat, uop). W ogóle czasem sobie zerkam na różne oferty pracy i proponowane pensje dla osób po studiach są śmieszne. Wiem, że każdy ma inne wymagania co do zarobków, ale myślę, że nie masz aż tak złej sytuacji. A ten pomysł ze zmianą tytułu jest niegłupi. W firmach czasem niektóre nazwy stanowisk brzmią bardziej profesjonalnie niż fakyczne wymagania z danym stanowiskiem związane. Mój mąż np w jednej pracy na starcie był kierownikiem biura, a w biurze oprócz niego pracowała jeszcze jedna osoba, która też była kierownikiem Podejrzewam, że dla nich zmiana tytułu to pestka.
Ogólnie żeby coś w życiu osiągnąć nie wystarczy ciężka praca, ale też właśnie te umiejętności miękkie i szczęście. Z moich znajomych najlepiej w pracy radzi sobie dziewczyna, która przez całe życie się ślizga i ściemnia. Jest do tego pewna siebie i komunikatywna.