11 Sty 2009, Nie 15:22, PID: 109352
Ja się aż tak nie boję. Oczywiście nerwy były, matka koniecznie chciała, żebym przyszedł. I poszedłem do pokoju. Wbił ksiądz, modlitwa. Nawet nie udaję, że się modlę. Nie zrobiłem tego, bo nie wierzę w to, żeby modlitwa przed księdzem miała być czymś istotnym. Jeśli bóg istnieje, to ja nie potrzebuję pośrednika, którego się boję... pogadał chwilę, z tym, że nikt go nie słuchał bo to same farmazony. Zrozumieć się nie dało. A może byłem zdenerwowany. Zapytał mnie o coś, to odpowiedziałem, choć mój głos dochodził z daleka, właściwie wcale nie był mój. Ale w końcu ksiądz poszedł sobie.