15 Sty 2010, Pią 18:12, PID: 193379
A ja przed samym przyjściem księdza wyszłam z domu. Do mnie przychodzi sam ksiądz, ale i tak pyta o moje życie, co robię czy chodzę do kościoła (i dlaczego nie za często ). Co roku jest ktoś inny - zdarzają się wprawdzie tacy w porządku, ale pamiętam jednego: wypytał dokładnie o sąsiadów, ze szczegółami, dlaczego rozwiedzeni, czemu dzieci nie były u komunii - niesmaczne mi się to wydało, później coś w nawiązaniu do bierzmowania - taki mini test z wiedzy , a na koniec że ludzie są infantylni i dorośli się spowiadają jak dzieci: "nie byłam w kościele", "byłam niemiła dla siostry" itd.
Uznałam go za nieograniającego niczego czubka i tym sposobem od 3 lat nie byłam na kolędzie. Zresztą niezależnie jaki ksiądz - nie lubię wspólnego mówienia modlitwy, ani w ogóle mówienia modlitwy, trzymanie się za ręce=drgawki. Czuję się jakoś dziwnie obnażona, brrrr.
Uznałam go za nieograniającego niczego czubka i tym sposobem od 3 lat nie byłam na kolędzie. Zresztą niezależnie jaki ksiądz - nie lubię wspólnego mówienia modlitwy, ani w ogóle mówienia modlitwy, trzymanie się za ręce=drgawki. Czuję się jakoś dziwnie obnażona, brrrr.