27 Kwi 2010, Wto 13:38, PID: 203295
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Kwi 2010, Wto 13:43 przez 4.)
Moja matka co drugi rok urządza małą kolację dla księdza. Pół biedy gdy ksiądz jest nowy lub nie lubi przesiadywać u obcych. Gdy jest dobrze znany parafianom, to potrafi siedzieć nawet 3 godziny. Dodatkowo matka zaprasza jakieś swoje przyjaciółki i tak sobie wszyscy siedzą i gadają. A ja oczywiście muszę tam siedzieć i słuchać tego wszystkiego.
Sytuacja zmieniła się po przeprowadzce do Krakowa. Mieszkam z dwoma kolegami ze szkoły i wszyscy doszliśmy do wniosku, że nie będziemy przyjmować księdza. Dzięki temu ksiądz zaoszczędzi kilka kropelek wody święconej, a ja nie muszę ukrywać tego, że jestem agnostykiem
Sytuacja zmieniła się po przeprowadzce do Krakowa. Mieszkam z dwoma kolegami ze szkoły i wszyscy doszliśmy do wniosku, że nie będziemy przyjmować księdza. Dzięki temu ksiądz zaoszczędzi kilka kropelek wody święconej, a ja nie muszę ukrywać tego, że jestem agnostykiem