24 Sty 2010, Nie 15:32, PID: 194164
Zawsze byłem nieśmiały, ale fobia faktycznie pojawiła się w szkole .
O ile podstawówkę wspominam nie najgorzej (a szósta klasa to był wręcz najszczęśliwszy okres w moim życiu) to niestety od gimnazjum było już tylko gorzej. Pamiętam jak bardzo stresowałem się bezsensownymi sytuacjami, co dziwne nigdy nie byłem jakoś szczególnie szykanowany czy poniżany ,właściwie na "własne życzenie" odcinałem się powoli od reszty ludzi, zatraciłem się w idiotycznym lęku . Ogólniak to była porażka ... szkoda gadać . Myślę że gdybym wtedy zaczął coś z sobą robić moje życie mogło by wyglądać inaczej .
Pod koniec liceum zatraciłem kompletnie motywację do życia . Myślałem tylko o tym żeby się zabić . Waliło mnie to że dobrze zdałem maturę, że bez problemu dostałem się na studia ... nie myślałem a raczej nie chciałem myśleć o przyszłości .
Sporo osób opisuje tutaj że przyczyną fobii była jakaś konkretna stresująca sytuacja (nazwijmy to publiczne ośmieszenie) i dalsze tego konsekwencje. Myślę że raczej ten moment to po prostu jakaś "masa krytyczna" , zapalnik który niejako uwalnia fobię . Znam (pewnie wy również) sporo osób po których ośmieszenie spłynęło jak po kaczce ,co prawda przejęli się tym, wstyd im było parę dni ,ale dość szybko o tym zapomnieli i tutaj jest właśnie granica między normą a patologią .
Myślę że większość osób z fs nawet przed jej wyraźnymi objawami miało coś takiego jak nadmierne przejmowanie się jakimiś bzdetami, nadmierna reakcja na stres, ogólnie swoista "nadwrażliwość" na negatywne emocje .
W tym miejscu myślę że zazębiają się wszystkie ewentualne przyczyny tj. "złe" wychowanie , czynniki neurochemiczne , genetyka i wychodzi z tego fs.
Pozdro trzymajcie się ciepło ! brrrrr co za zima
O ile podstawówkę wspominam nie najgorzej (a szósta klasa to był wręcz najszczęśliwszy okres w moim życiu) to niestety od gimnazjum było już tylko gorzej. Pamiętam jak bardzo stresowałem się bezsensownymi sytuacjami, co dziwne nigdy nie byłem jakoś szczególnie szykanowany czy poniżany ,właściwie na "własne życzenie" odcinałem się powoli od reszty ludzi, zatraciłem się w idiotycznym lęku . Ogólniak to była porażka ... szkoda gadać . Myślę że gdybym wtedy zaczął coś z sobą robić moje życie mogło by wyglądać inaczej .
Pod koniec liceum zatraciłem kompletnie motywację do życia . Myślałem tylko o tym żeby się zabić . Waliło mnie to że dobrze zdałem maturę, że bez problemu dostałem się na studia ... nie myślałem a raczej nie chciałem myśleć o przyszłości .
Sporo osób opisuje tutaj że przyczyną fobii była jakaś konkretna stresująca sytuacja (nazwijmy to publiczne ośmieszenie) i dalsze tego konsekwencje. Myślę że raczej ten moment to po prostu jakaś "masa krytyczna" , zapalnik który niejako uwalnia fobię . Znam (pewnie wy również) sporo osób po których ośmieszenie spłynęło jak po kaczce ,co prawda przejęli się tym, wstyd im było parę dni ,ale dość szybko o tym zapomnieli i tutaj jest właśnie granica między normą a patologią .
Myślę że większość osób z fs nawet przed jej wyraźnymi objawami miało coś takiego jak nadmierne przejmowanie się jakimiś bzdetami, nadmierna reakcja na stres, ogólnie swoista "nadwrażliwość" na negatywne emocje .
W tym miejscu myślę że zazębiają się wszystkie ewentualne przyczyny tj. "złe" wychowanie , czynniki neurochemiczne , genetyka i wychodzi z tego fs.
Pozdro trzymajcie się ciepło ! brrrrr co za zima