03 Kwi 2009, Pią 1:07, PID: 137410
Cóż, bełkot, jąkanie czy totalny zatyk to dla mnie codzienność. Będąc w towarzystwie mam zupełną pustkę w głowie, nie mam pojęcia co mówić. Zawsze czuję jakbym na dany temat nie miała zupełnie nic do powiedzenia, toteż standardowo milczę ew. potakuję lub śmieję się, gdy inni się śmieją. Najgorzej gdy np. na zajęciach z jęz. obcego jest jakaś dyskusja (na szczęście na innych już nie ma, bo bym poległa z kretesem) to nigdy sama z siebie głosu nie zabieram i potem prowadzący chcą obniżać ocenę końcową, nawet jeżeli jest średnia 5.0 ze zwykłych ocen. Problem nie w tym że nie wiem jak coś powiedzieć w jęz. obcym, lecz w tym co w ogóle powiedzieć. Czasem wydaje mi się, że nie mam zdania na żaden temat, a przynajmniej nie potrafię go sformułować na poczekaniu. Myślę że gdyby była to praca pisemna nie byłoby problemu.
Również mam problem z porównywaniem się z innymi, pod dosłownie każdym względem. I oczywiście zawsze wypada to na moją niekorzyść. Wiecznie zazdroszczę wszystkim wszystkiego i wścieka mnie że mają lepiej niż ja, szczególnie w przypadku gdy nie mieli na to wpływu (w sensie - nie zrobili nic i mają, czemu nie mam ja). Trochę dziwnie bo znacznie się to z wiekiem nasiliło, kiedyś moja zazdrość nie była tak hmmm... agresywna? Może się po prostu z wiekiem zamieniam w starą zgorzkniałą wiedźmę
Również mam problem z porównywaniem się z innymi, pod dosłownie każdym względem. I oczywiście zawsze wypada to na moją niekorzyść. Wiecznie zazdroszczę wszystkim wszystkiego i wścieka mnie że mają lepiej niż ja, szczególnie w przypadku gdy nie mieli na to wpływu (w sensie - nie zrobili nic i mają, czemu nie mam ja). Trochę dziwnie bo znacznie się to z wiekiem nasiliło, kiedyś moja zazdrość nie była tak hmmm... agresywna? Może się po prostu z wiekiem zamieniam w starą zgorzkniałą wiedźmę