29 Gru 2019, Nie 15:48, PID: 812988
(29 Gru 2019, Nie 13:12)czerczesow napisał(a): BloodDragon, Ty się zastanów nad tymi marzeniami: "Więcej łez wylano nad wysłuchanymi modlitwami niż nad niewysłuchanymi."Ja oczywiście zdaje sobie sprawę co by niosło za sobą posiadanie rodziny ale mam dość starania się tylko dla siebie.Chciałbym być dla kogoś ważny,starać się dla kogoś na kim mi zależy i cieszyć się np.z tego że jak wrócę z pracy to zobaczę się z kimś komu zależy na mnie i na odwrót.Mieszkam co prawda z rodzicami,tylko co z tego jak w gruncie rzeczy ich nienawidzę i każdy powrót do domu to dla mnie udręka bo nie wiem czy będę miał święty spokój czy może znów będą ode mnie czegoś chcieli czy może po prostu załączy im faza na zrzędzenie na moją osobę i będzie mnie najpewniej szlag trafiał.Wiem że moja Dziewczyna/Żona mogła by robić podobnie ale wiem też że dało by się to jakoś naprawić ponieważ myślę że byśmy mogli sobie coś wybaczyć podczas gdy moich rodziców nie mam już za co przepraszać a ja od nich już przeprosin się nie doczekam bo im cały czas wydaje się że nie robią nic złego a nie da im się też tego w kulturalny sposób uświadomić.
Lepiej być samemu niż tworzyć niewydolną i nieszczęśliwą rodzinę. Ja nie od dzisiaj wiem, że moja matka i mój ojciec nie nadawali się do założenia rodziny, choć zrobili to ciut później niż robi się zazwyczaj. Różne tego są powody ale się nie nadawali, ani z nikim innym, ani tym bardziej razem.
Przed takimi decyzjami trzeba się zastanowić co ma się do zaoferowania drugiemu człowiekowi? Ba, przede wszystkim co ma się do zaoferowania temu małemu człowiekowi, który zazwyczaj jest nieodzownym elementem tej rodziny i za którego los bierzemy odpowiedzialność.
I jeszcze jedna sprawa z racji której zamieściłem ten cytat ze św. Teresy. Ile tych rodzin jest naprawdę szczęśliwych? Odsetek rozwodów, nieszczęśliwych dzieci, samotnych matek jest porażający. Bez najmniejszej wątpliwości wolę być sam niż skazywać własne dzieci na nawet 5% tej chorej atmosfery w jakiej sam się wychowywałem i wielu innych, jeszcze gorszych patologii jakie widzę na co dzień. Może osoby wychowujące się w rodzinach gdzie sytuacja była bardziej unormowana, ale mój pogląd jest jaki jest.
Życie to nie bajka ani film z Hollywodu. Niepokojąca jest też chęć "założenia rodziny" z racji tzw. wymagań społecznych. Dobrze, że ja nigdy nie uczestniczyłem w żadnych obiadach czy spotkaniach rodzinnych przy świętach w większych gronie i nie wysłuchiwałem tych tragicznych dywagacji nt. tego kto kogo sobie znajdzie, a jak nie znalazł to dlaczego itd. Nie to, żebym się tego jakoś bał, po prostu znając siebie mógłbym odpowiedzieć bardzo szybko i bardzo nieuprzejmie, całkowicie psując atmosferę takiego spotkania.
Jak patrzę na niektóre "rodziny" na swoim osiedlu, często "zakładane" w młodym wieku przez patologiczne pospólstwo z inklinacjami kryminalnymi to dziękuje Bogu, że taki nie jestem i nie gotuje nikomu wiadomego losu.