01 Wrz 2011, Czw 20:14, PID: 269766
Ba, sam termin "wesele" brzmi dla mnie ironicznie i rujnuje mój spokój. Wszystko strasznie schematyczne a już na pewno ja ze swoim zachowaniem.
Uroczysty przyjazd, sala gdzie w powietrzu unosi się już znajomy zapach rosołu (zawsze ten sam), szukanie miejsca, najlepiej pośród jakiejś bliższej rodziny, blisko wyjścia, życzenia, kieliszki.. i muzyka się rozkręca. No a ja jak ten fobik siedzę i im dalej w las tym bardziej staje się widoczny a miejsca wokół mnie pustoszeją (ludzie idą w tany i czasem przesiadają się do znajomej pary pogadać).
Człowiek przyszedł sam, czas się dłuży to i sobie popija by się coś ubawić. Niestety zachamowania zostają.. i tylko muzyka staje się coraz bardziej denerwująca, gwizdy jakiegoś podpitego wujka, śmiech jakiejś ciotki.. daleko w tle. Czasem tylko bliżej usłyszę zapytanie skierowane w moją stronę "Czemu się nie bawisz?".
W końcu wstaję, sprawdzam kieszenie, podnoszę komórkę której menu sprawdzałem już setki razy.. i chwiejnym krokiem idę w stronę wyjścia.. mijając paru wujków czy to kuzynów którzy wyszli na papieroska. Po angielsku, jak Elorien napisała, idę w stronę domu a odgłosy muzyki "a teraz idziemy na jednego!" powoli zanika gdzieś za mną. Idę wkurzony na sytuację i na siebie samego.
No i tak to się toczy..
Uroczysty przyjazd, sala gdzie w powietrzu unosi się już znajomy zapach rosołu (zawsze ten sam), szukanie miejsca, najlepiej pośród jakiejś bliższej rodziny, blisko wyjścia, życzenia, kieliszki.. i muzyka się rozkręca. No a ja jak ten fobik siedzę i im dalej w las tym bardziej staje się widoczny a miejsca wokół mnie pustoszeją (ludzie idą w tany i czasem przesiadają się do znajomej pary pogadać).
Człowiek przyszedł sam, czas się dłuży to i sobie popija by się coś ubawić. Niestety zachamowania zostają.. i tylko muzyka staje się coraz bardziej denerwująca, gwizdy jakiegoś podpitego wujka, śmiech jakiejś ciotki.. daleko w tle. Czasem tylko bliżej usłyszę zapytanie skierowane w moją stronę "Czemu się nie bawisz?".
W końcu wstaję, sprawdzam kieszenie, podnoszę komórkę której menu sprawdzałem już setki razy.. i chwiejnym krokiem idę w stronę wyjścia.. mijając paru wujków czy to kuzynów którzy wyszli na papieroska. Po angielsku, jak Elorien napisała, idę w stronę domu a odgłosy muzyki "a teraz idziemy na jednego!" powoli zanika gdzieś za mną. Idę wkurzony na sytuację i na siebie samego.
No i tak to się toczy..