22 Maj 2017, Pon 9:40, PID: 702499
Zazwyczaj unikam wesel w rodzinie - wtedy wychodzę na jeszcze większego "dzika" niż jakbym pewnie tam poszła 2 razy byłam na weselu sama. Jedno to wesele koleżanki ze studiów - było dużo młodych ludzi, grupka znajomych ze studiów i nawet kilka osób też było samych. Dużo alkoholu i mało jedzenia, do tego upał i już na początku wszyscy się dość mocno spili i w sumie nikt już na nic nie zwracał uwagi. Atmosfera była luźna, brak kamery, także jakoś poszło. I w sumie nawet dobrze się bawiłam. Drugie wesele było w rodzinie, rok temu i to zaraz po studiach. Tam już było nieco gorzej, ale jakoś do przeżycia. Nawet nikt głupich pytań nie zadawał, może dlatego, że było to wesele w rodzinie od strony mamy, z którą jestem w bliższych relacjach i gdzie po prostu lepiej mnie znają i nie są tacy wścibscy (od strony ojca w tym względzie jest dramat i ostatnio byłam u kogoś od nich na weselu chyba z 10 lat temu i nie wspominam je najlepiej). We wrześniu szykuje mi się kolejne wesele koleżanki ze studiów, takiej dość bliskiej, przez 2 lata magisterki w sumie tylko z nią miałam jakiś kontakt. Po studiach na kilka miesięcy się urwał, więc się zdziwiłam, że w ogóle mnie zaprosiła. Z tego co mi mówiła, nie mam się co przejmować, bo będzie kilka osób bez pary. I niby spoko, bo ja tam nawet wesele takie nie w rodzinie lubię (na początku jest sztywno, a później jakoś leci no i nikt mnie w sumie nie zna, to się aż tak nie stresuje jakimś durnymi pytaniami), tylko trochę smutno jest, że kolejne wesele znowu bez pary i trzeba udawać, że się nie przejmuję i mi to nie przeszkadza. Pewnie bym sobie kogoś na doczepkę znalazła, ale po studniówce jestem zrażona do takiego parowania przez znajomych jak się kogoś za dobrze nie zna